Płyty

Doznanie bajkowych wspomnień z dzieciństwa

26 stycznia 2024
Ostatnio na ekrany polskich kin trafiła nowa wersja Akademii pana Kleksa. Skorzystam więc z okazji i powrócę wspomnieniami do pierwotnej ścieżki dźwiękowej tego kultowego filmu. Skomponował ją znakomity, nieżyjący już niestety twórca – Andrzej Korzyński, teksty natomiast są dziełem reżysera owej ekranizacji – Krzysztofa Gradowskiego, a także autora książkowego pierwowzoru – Jana Brzechwy. Od razu zaznaczę, że wychowałam się na tych piosenkach i mam nadzieję, iż wśród czytelników mojego bloga znajdą się również tacy, którym zrecenzowana poniżej muzyka przypomni beztroskie chwile pacholęctwa.

Przy muzycznych smaczkach, kształtujących wydaną w 1983 roku Akademię pana Kleksa, pracował sztab kompetentnych ludzi. Dla przykładu wymienię dwóch znakomitych producentów – Mariusza Zabrodzkiego i (zmarłego niedawno) Sławomira Wesołowskiego. Rozpoczęcie płyty to przesiąknięty katarynkowymi, elektronicznymi dźwiękami, w pełni instrumentalny Kosmiczny prolog. Na tle stałego pulsu sekcji rytmicznej słychać choćby gitarowe motywy, a także syntetyczne warstwy, brzmiące przenikliwie niczym sygnał alarmu. Rzeczona melodia powróci jeszcze klamrowo w Zemście Golarza Filipa – jednej z ostatnich kompozycji na albumie. Po tej skondensowanej miniaturce objawia się ostra, motoryczna, syntetyczna melodia, będąca lapidarnym wstępem do prawdziwego, tym razem już wokalno-instrumentalnego, gromkiego zaproszenia w progi magicznej Akademii – Witajcie w naszej bajce. Rozbrzmiewają tu krzykliwe, szczere, z lekka nieopierzone głosy dziecięce i tylko trochę brakuje mi choć odrobiny wielogłosowych współbrzmień. Oprócz chóralnych zaśpiewów występują krótkie fragmenty solowe poszczególnych dzieci. Często także hiperpoprawnie została podkreślona głoska „ę” na końcu wyrazów. Melodia opisywanej piosenki przesiąknięta jest zwięzłymi, symetrycznymi odcinkami, przystępnością repetowanych dźwięków oraz melancholią. Trudne wykonawczo motywy to m.in. opadające, rozłożone akordy, słyszalne na przykład w wersie: „nikt tutaj nie zna głodu”. Bluesowy sznyt, podkreślony ekspresyjnymi, wręcz rockowymi dźwiękami gitary, cechuje kompozycję Leń. To w niej po raz pierwszy daje o sobie znać aktorski talent Piotra Fronczewskiego, wzorcowo modulującego głosem. Recytuje on raz nisko, raz wysoko, często eksponując niektóre głoski, na przykład z namysłem przeciąga drugą głoskę „ł” w słowie „łapał”. Wykonawcę zarówno chóralnie, jak i solowo wspierają dziecięce wokale. Przyszedł czas na utwór, który najlepiej pamiętam z dzieciństwa, przyznam nawet, że trochę się go bałam. To kolejny popis aktorskich możliwości Piotra Fronczewskiego – kompozycja zatytułowana Z.O.O. . Jej rozpoczęcie stanowią mroczne, gitarowe akordy, po których aktor tubalnym głosem intonuje frazę: „proszę państwa, oto miś”. Dystyngowane fragmenty służą przedstawieniu różnych zwierząt, takich jak lis, żubr, czy małpy. Gdy Fronczewski opowiada o tych ostatnich, jego melodię dyskretnie zdwajają klawisze. Niejednokrotnie też rubaszność wzmagają dźwięki instrumentów dętych. Swoisty refren opisywanego utworu to już nie wytworna łagodność, ale drapieżność. „Dzik jest dziki, dzik jest zły, dzik ma bardzo ostre kły” – złowieszczo melorecytuje aktor, a w ostatnim refrenie wtórują mu dziecięce głosy. Melancholijnie zadumana oprawa dźwiękowa Andrzeja Korzyńskiego oplata znane nam wszystkim frazy wiersza Jana BrzechwyKaczka Dziwaczka. Krótkie solowe epizody dziecięcych głosów otacza niesamowity feeling instrumentów, z których na szczególne wyróżnienie zasługuje ekspresyjnie klangujący bas oraz dostojne dźwięki sekcji dętej. Kunsztem wykonawczym zachwyca choćby nagromadzenie półtonów, najmniejszych odległości pomiędzy dźwiękami, w wersie: „z apteki poszła do praczki”. Zabawny, ale i nieco moralizatorski wiersz Brzechwy, zatytułowany Kwoka, w którym tytułowa bohaterka bez skrupułów próbuje uczyć inne zwierzęta dobrych manier, wykonali Piotr Fronczewski i Edyta Geppert z towarzyszeniem dziecięcego chóru. Szlachetna warstwa dźwiękowa Korzyńskiego pełna jest frywolnych melodii klawiszy oraz perkusyjnych poklaskiwań.

Recenzowana płyta obfituje także w szereg instrumentalnych miniaturek. Dostojne Narodziny księcia Mateusza mają w sobie echa muzyki klasycznej. Śpiewne, hejnałowe melodie należą tu do instrumentów dętych i smyczkowych, a akompaniuje im klawesyn. Dzwoneczkowa aura spowija natomiast nośny i jaskrawy Motyw doktora Paj-Chi-Wo. W sentymentalnych i tęsknych Psich smutkach słychać matowy, delikatny głos Edyty Geppert. Rozmarzoną melodię w wysokim rejestrze niejednokrotnie kształtują powtarzane dźwięki, a wieńcząca piosenkę wokaliza, ulepiona na kanwie wiodącej linii melodycznej, olśniewa intymnością, gdyż została wykonana niemalże półszeptem. Bas kreuje tu niebanalną melodię, zupełnie inną niż ta wokalna, z kolei klawisze, podążając za dźwiękami Geppert, kontynuują nastrój bajkowej malowniczości. Najbardziej złożoną formalnie, na poły psychodeliczną kompozycją jest Sen o siedmiu szklankach, trwający ponad siedem minut. Składa się ona  (jak wskazuje tytuł) z siedmiu odcinków. W pierwszym królują syntezatorowe płaszczyzny, najpierw zawadiacko raczące nas szerokimi, oktawowymi skokami, a później wykonujące nośną, katarynkową melodię, która trochę przywodzi mi na myśl podniosły patos muzyki średniowiecznej. Po zwolnieniu tempa na krótko stery przejmuje bas, zamaszyście improwizujący w otoczeniu klawiszowych szmerów. Kolejny fragment należy do gęstwiny wirtuozowskich, gitarowych motywów w wysokim rejestrze. Następną część kształtują rozedrgane warstwy klawiszy. Dalej robi się zimno za sprawą okrzyków Piotra Fronczewskiego: „jedzie mróz, jedzie mróz, wiezie śniegu cały wóz”. Chłodną aurę gdzieniegdzie ocieplają klawiszowe dzwoneczki. Szósta część rozbłyskuje na tle stałego pulsu perkusji, pełno w niej ostrych współbrzmień klawiszy i bluesowych dźwięków gitary. Siódmy fragment to quasikabaretowe okrzyki Fronczewskiego: „Kleks, Kleks, Kleks tańczy, bawi dzieci i niańczy”. Owa spowita pogłosem recytacja na końcu została wykonana a cappella, przypieczętowana jeszcze tylko rozedrganymi dźwiękami klawiszy i gitary.

Piosenka Pożegnanie z bajką, która lirycznie domyka ścieżkę dźwiękową Akademii Pana Kleksa, zasługuje na osobny akapit. Jest to bowiem w mojej opinii jedna z najpiękniejszych kompozycji, powstałych na polskiej ziemi. Łagodny, jaskrawy głos smutnej księżniczki jest tutaj dziełem Zdzisławy Sośnickiej – wykonawczyni, obdarzonej aksamitnym, wręcz baśniowym wokalem. Grzechoczące dźwięki gitary wykreował natomiast Winicjusz Chrust, a melodię, słyszalną niemal na równych prawach, co wokal i niemniej od niego frapującą, złożoną z błyskotliwych, mrocznych, uporczywie powtarzanych dźwięków, kunsztownie zagrał na basie znakomity sesyjny muzyk – Arkadiusz Żak. Pogodna i onirycznie tęskna melodia zwrotek nie ma sobie równych. Zachwycają choćby opadające motywy w zwieńczeniach poszczególnych fraz, na przykład: „należał świat”. Chociażby pierwszy refren jest przejawem wokalnego kunsztu Zdzisławy Sośnickiej, gdyż solistka z gracją i niebywałą lekkością, na jednym oddechu śpiewa cały początkowy fragment: „dzisiaj, gdy przymkniesz oczy, na szarym pamięci tle”. Jakże urokliwy, opadający motyw oplata ponadto wzruszającą do łez sentencję: „jestem twoją bajką”. Warto też zwrócić uwagę na dyskretne, subtelne glissando, czyli prześlizgnięcie pomiędzy dźwiękami, okalające słowo „mnie”. Gdy w drugiej zwrotce zdarzyła się kompozytorowi transakcentacja na słowie „biegłeś”, chwilę później została ona niejako zrekompensowana poprawnym zaakcentowaniem kolejnego czasownika – „szeptałeś”. Intrygującą niespodzianką w drugim refrenie jest subtelna zmiana melodii podczas powtórzenia słów: „twoją bajką”. Jako tropicielkę muzycznych detali, fascynuje mnie początkowy, wznoszący motyw basu w ostatniej zwrotce, odrobinę różniący się od dźwiękowego schematu, słyszalnego w partii rzeczonego instrumentu na przestrzeni poprzednich fragmentów. Z kolei w melodii wokalnej ani przez chwilę nie słychać głoski „w”, kończącej wyraz „snów”, gdyż zwrotkę wieńczy wykonana z nieziemską płynnością samogłoska „u”. Ostatni refren zaskoczył mnie rozczłonkowaniem początkowych wersów, gdyż wokalistka wzięła oddech przed słowami: „na szarym pamięci tle”. Piosenkę definitywnie przypieczętował powtórzony dźwięk, oplatający ostatnią sylabę wyrazu „twego” i słowo „snu”.

Płyta, zawierająca wydaną w 1983 roku ścieżkę dźwiękową filmu Akademia pana Kleksa, skomponowaną przez Andrzeja Korzyńskiego, wciąż wzbudza we mnie niezwykle silne emocje. Elektroniczne płaszczyzny klawiszy oraz melorecytacje Piotra Fronczewskiego od razu kojarzą mi się z błogimi czasami dzieciństwa. Właśnie te dźwięki bowiem zapamiętałam jako jedne z pierwszych, które zaczęłam emocjonalnie identyfikować i odróżniać spośród otaczającej mnie muzycznej gęstwiny. Choć słychać tu nieco plastikowe, syntetyczne brzmienie, charakterystyczne dla lat osiemdziesiątych, a dziecięce chóry są często nazbyt krzykliwe, nieokrzesane i trochę brakuje im warsztatowego zaplecza, zawsze ze łzami w oczach oraz czułością powracam do tych niezapomnianych, olśniewających melodyjnością piosenek.

TAGS
Agata Zakrzewska
Warszawa, PL

Muzyka jest moją największą pasją, gdyż żyję nią jako słuchaczka, ale też wokalistka, wykonując przede wszystkim piosenkę literacką i poezję śpiewaną z własnym akompaniamentem fortepianowym. Cenię piękne i mądre teksty, zwłaszcza Młynarskiego, Osieckiej czy Kofty.