Doznanie egzystencjalnych dylematów w rockowej szacie
Jeśli czytacie mój wpis w dniu publikacji, czyli trzynastego maja, jest to również dzień premiery nietuzinkowego wydawnictwa – płyty znakomitego muzyka – Pawła Stankiewicza, zatytułowanej przewrotnie W poszukiwaniu (bez)sensu.
Paweł „Kadłub” Stankiewicz od wielu już lat tworzy barwne, gitarowe pejzaże, akompaniując wielu artystom. Zaskoczyło mnie więc, ale rzecz jasna wielce ucieszyło jego nowe oblicze, w ramach którego sprawdza się jako rockowy wokalista oraz twórca piosenek. Album W poszukiwaniu (bez)sensu jest przepełniony rockową ekspresją, a od strony literackiej filozoficznymi, egzystencjalnymi dylematami. Przecinają się tutaj różne ścieżki, czasem prostolinijnie komunikując radość życia, to znów dekadencko wpatrując się w nieciekawie zarysowaną przyszłość.
Płytę otwiera utwór zatytułowany Lustra i szyby, który w warstwie tekstowej opowiada o człowieczeństwie, o tym, że każdy z nas jawi się jako lustro oraz szyba, a obecne na nich skazy są wpisane w ludzki żywot. Nie brakuje tu filozoficznych pytań odnośnie do wszelkich sprzeczności, a wszystko spaja retoryczne pytanie: „jak to jest”? Paweł Stankiewicz śpiewa niezwykle ekspresyjnie, eksponując jasne dźwięki w wysokim rejestrze. Już od początku piosenki rzuca się w uszy ciekawy, wykonawczy detal. Po metalicznych akordach gitary akustycznej oraz śpiewnej melodii, najprawdopodobniej wykreowanej na mandolinie, wokalista wykonuje pierwszy wers, jednakże nagle melodia się urywa. Słychać kilka dźwięków sekcji rytmicznej i dopiero po chwili pierwsza zwrotka z zaśpiewanym ponownie początkowym wersem rozkwita w pełnej krasie. Od słów „a nasze serca” refren ozdabiają nietuzinkowe akordy. Kompozycja Chce się posiada bardzo optymistyczne przesłanie, pełne ogromnej chęci życia. Muzycznie mamy natomiast do czynienia z ostrością, bowiem aż roi się od wokalno-gitarowych, szorstkich niczym papier ścierny przesterów. Refren kształtuje melodyjna melancholia, a rytm równomiernie odmierza wyrazisty puls perkusji. W tekście słychać niezwykle wyszukane słowa, takie jak: „peregrynacje” oraz „dysertacje”, a wszystko to przypieczętowuje urocza w swej prostocie konstatacja: „a żyć się ciągle chce”. Kulminację utworu ozdabia śpiewna melodia gitary, rozkwitająca pomiędzy powtórzeniami tytułowych wyrazów. Moją ulubioną piosenką na opisywanej płycie jest ujawniona stosunkowo wcześnie autobiograficzna kompozycja Mistrz gitary. Już tłumaczę, dlaczego określiłam ją mianem autobiograficznej. Jak sam wokalista przyznaje, opowiada ona o jego ojcu, który zaraził go miłością do muzyki, do gry na gitarze, od dzieciństwa pokazując mu barwny świat owych dźwięków. Oczywiście, nie mogło w tym utworze zabraknąć tytułowego, magicznego instrumentu, który zachwyca szlachetnymi, z lekka orientalnymi motywami. Cała piosenka zmysłowo kołysze nas w rytmie walca, w zwrotkach fascynując smutną, czyli tzw. mollową tonacją, by za chwilę w refrenie rozkwitnąć za sprawą tonacji świetlistej, durowej, a więc wesołej. Wykonawczo, czasami zaciera się dykcyjna precyzja w trudnym złożeniu wyrazów: „jest tak”, ale zdecydowanie rekompensuje to dźwięczność wokalu Pawła Stankiewicza, która apogeum osiąga w okrzyku na słowie: „tata”. Piosenka Dawid zapewnia szczyptę rockowej energii, słyszalnej choćby w ostrym, gitarowym riffie. Zaraz po nim do głosu dochodzi łagodna melodia wokalna, natomiast refren przepełniają rozłożone akordy gitary, wzbogacając warstwę aranżacyjną. Od słów: „zbudowany przez świat” najsilniej daje o sobie znać wokalna dźwięczność. Moją uwagę przykuły też nośne, iście stadionowe okrzyki na samogłosce „o”, połączone ze złotą myślą: „chcę prawdziwego renesansu”. Opisywana piosenka jako jedyna ma drugiego kompozytora, bowiem współtwórcą muzyki jest tu fenomenalny basista – Kornel Jasiński, którego piękne, pełne mroku i ciepła dźwięki można usłyszeć na całym albumie. W utworze Potrzebujemy więcej światła pobrzmiewają folkowe echa spod znaku muzyki country. Tekst mówi o tym, iż wszechobecne zło zaciemnia nam obraz świata. Refren ujmuje pozytywnym przekazem, a dodatkowo w całym utworze występują moralizatorskie, ale jakże potrzebne wersy, na przykład: „czy zrobiłeś dzisiaj coś, by się uśmiechnął ktoś”? Kiedy wszystko wskazuje na to, że utwór dobiegł końca, docierają do nas jeszcze na chwilę wirtuozowskie motywy zagrane na banjo i brzmiące, jakby zostały żywcem wyciągnięte z muzyki flamenco. Opisywana piosenka stanowiła afirmację ludzkiej egzystencji, a dla kontrastu kolejny utwór to dekadencka świadomość śmierci każdego z nas, zobrazowana już w tytule – Worek kości. Paweł Stankiewicz mrocznym głosem recytuje przesiąknięte grozą słowa, którym przyświeca wniosek, że jakkolwiek żyjemy, kimkolwiek jesteśmy, pozostanie po nas jedynie worek kości. Na końcu poszczególnych części zwrotek słychać także gardłowe, złowieszcze pomruki. W gitarowym akompaniamencie dominuje ascetyczna motoryka.
Znamiona wykonawczo-kompozytorskiego geniuszu nosi w mojej opinii piosenka Feniks. W zwrotkach owej nastrojowej ballady daje o sobie znać liryczna, jakże tęskna melodyjność. Z kolei w tekście podmiot liryczny odradza się po śmierci niczym feniks z popiołu. Refren także zachwyca śpiewnością i szlachetnością. W kolejnej zwrotce do głosu dochodzi drugi wokal, jasny, łagodny, iście musicalowy. Należy on do niezwykle utalentowanej wokalistki – Aurelii Luśni, prywatnie żony Pawła Stankiewicza. W refrenie, który następuje po opisywanej zwrotce, oboje wokalistów śpiewa tę samą melodię, fascynując niewiarygodnym synchronem swych zjawiskowych głosów. Ostatnia zwrotka, ponownie wykreowana przez Pawła Stankiewicza, brzmi natomiast najdelikatniej. Następny, pełen rockowej dynamiki utwór nosi tytuł Olimp upadnie. Spod mitologicznych metafor dociera do nas dekadencja w najczystszej postaci. Budulcem partii gitary są tu przesiąknięte dramatyzmem i orientalnie brzmiące półtony, czyli najmniejsze odległości pomiędzy dźwiękami. Piosenki Kim jestem oraz El Ego bardzo trafnie opowiadają o ciągłym poszukiwaniu własnej tożsamości. Szczególnie ten drugi utwór ujął mnie swoim przekazem, a dokładnie uniwersalną puentą, że wymykanie się wszelakim schematom paradoksalnie może stać się gwarantem szczęścia. Jeśli natomiast poszukujecie pięknej piosenki o miłości, w sukurs przychodzi Afganistan. Mowa tu o bezwarunkowym uczuciu do ukochanej osoby. Muzycznie, szczególnie fascynuje mnie ostra, przesterowana wokaliza, rozpościerająca się na samogłosce „o”. Jeszcze jedna intymna ballada zasługuje moim zdaniem na kilka słów opisu. Intryguje już sam tytuł – Pierwszy dzień. Kolejny. Malownicze dźwięki w stylu Boba Dylana kreują w tym utworze klawisze oraz gitara akustyczna, a wokal rozbrzmiewa jakby zza mgły, ubarwiony gęstym pogłosem. Z czasem dociera też do nas dostojny, marszowy rytm perkusji. Tekst ujmuje prostotą i celnością przekazu, zapewniając wszystkim niedowiarkom nadzieję na lepsze jutro oraz na to, że każdy kolejny dzień może być początkiem nowych wyzwań. Spośród dwóch utworów dołączonych do płyty jako bonusy szczególnie wstrząsnęła mną piosenka Ewka, wróć. Łkające motywy gitary elektrycznej znakomicie współgrają tu z przerażającym tekstem, którego bohaterką jest homoseksualistka o imieniu Ewka. W wyniku wszechobecnego braku akceptacji ze strony środowiska zakończyła ona swój żywot. Dla mnie jest to jedna z takich piosenek, która gdyby tylko dysponowała zdolnością zmienienia świata na lepsze, mogłaby zapobiec wszelkiej maści tragediom związanym z nietolerancją na tle orientacji seksualnych, których niestety ostatnimi czasy coraz więcej.
Album Pawła „Kadłuba” Stankiewicza zatytułowany W poszukiwaniu (bez)sensu to płyta niezwykle szlachetna pod względem aranżacyjnym. Przykuła ona moją uwagę ogromnym kunsztem gitarowych motywów, tekstami pełnymi blasków i cieni ludzkiej egzystencji oraz rockową żarliwością. Poza tym, wokal Pawła Stankiewicza choć zasadniczo brzmi dosyć prosto, fascynuje emocjonalnością oraz precyzją wykonawczą. Warto też wspomnieć, że wokaliście towarzyszą wspaniali muzycy, wśród których należy wymienić dwóch perkusistów – Sławka Kazulaka i Piotra Maślankę oraz dwóch basistów (grają oni nie tylko na gitarze basowej, lecz także na kontrabasie) – Kornela Jasińskiego i Macieja Szczycińskiego. Barwne płaszczyzny dźwiękowe, wykreowane przez powyższych wykonawców, tworzą organiczną spójność z głównymi, niezwykle przebojowymi melodiami Pawła „Kadłuba” Stankiewicza.