Płyty

Doznanie hiszpańskiej wirtuozerii

31 stycznia 2020
Dawno nie pisałam o muzyce klasycznej, gdyż ostatnio moim zdaniem niewiele się dzieje jeśli chodzi o wykonawstwo mojej ukochanej muzyki XX-wiecznej. Na szczęście jednak zawsze mogę wrócić do szlachetnych, klasycznych płyt i dlatego jedną z nich Wam dzisiaj przypomnę.

Dwóch gigantów muzyki hiszpańskiej, czyli XX-wieczny kompozytor – Joaquín Rodrigo oraz poeta gitary, mistrz flamenco – Paco de Lucía, połączyło swoje siły w słynnym Concierto de Aranjuez. Jest to piękne nagranie koncertowe wydane w 1991 roku. Zanim wezmą górę moje muzyczne emocje, dopowiem, że ten przepiękny utwór, chętnie eksploatowany przez wszelkiej maści adeptów gitarystyki, Joaquín Rodrigo skomponował w 1939 roku, czyli w czasie, gdy nad światem zawisły wojenne chmury. Nie jest to bez znaczenia dla dramaturgii utworu, bo ów bezgraniczny smutek słychać chociażby w drugiej (powolnej) części koncertu.

Concierto de Aranjuez (jak przystało na gatunek koncertu solowego z orkiestrą) ma klasyczną budowę, gdyż składa się z trzech części – szybkiej, wolnej i ponownie szybkiej. Pierwsza muzyczna innowacja, która od razu rzuca się w uszy to fakt, że każdą z trzech części inicjuje solista, nie ma miejsca na wstępny, solowy popis orkiestry. W pierwszej części melodia grana przez Paco de Lucíę powstaje z żarliwych, ekspresyjnych akordów, których wyrazisty rytm od razu przywodzi na myśl muzykę hiszpańską. Z czasem do solisty dołącza sekcja dęta, wykonująca powtarzane dźwięki w wysokim rejestrze, z kolei smyczki zwielokrotniają gitarowe motywy niczym echo. Wraz z przebiegiem formy, faktura instrumentów smyczkowych zagęszcza się, a ich fanfarowe współbrzmienia kontrastują z łagodnymi akordami sekcji dętej. Zachwyca mnie w tej części hiszpańskość partii gitary, uwydatniona dzięki ruchliwym, zapadającym w pamięć melodycznym ornamentom połączonych z niezwykle lekką partią orkiestry rodem z epoki klasycyzmu. Kunsztowne ozdobniki pojawiają się też czasem w smyczkach, wzbogacając solowy popis Paco de Lucíi.

Pisząc o drugiej części Concierto de Aranjuez nie sposób przemilczeć głównego melodycznego tematu, zaintonowanego ciemną barwą przez rożek angielski na tle delikatnych akordów solisty. Ta melodia trwale zakorzeniła się w popkulturze, stanowiąc motyw przewodni mnóstwa filmów, jak również wdzięczny temat do wielu jazzowych improwizacji. W swym klasycznym wydaniu zachwyca mnie bogactwo jego odcieni, raz liryczne i melodyjne, to znów wirtuozowskie, co ma miejsce w chwili, gdy ster nad melodią przejmuje Paco de Lucía. Kiedy solista melodyjnie dialoguje z rożkiem angielskim, trudno oprzeć się wrażeniu, że partia solowa i orkiestrowa stanowią tu jeden organizm. Kolejną odsłonę początkowego tematu prezentuje flet, magicznie przepływając pomiędzy dźwiękami w wysokim rejestrze. W tej części jest także miejsce na solowy, wirtuozowski popis Paco de Lucíi, który w muzycznej terminologii zwie się kadencją. Charakteryzuje ją szybsze tempo, cała paleta ekspresyjnych ornamentów, a motywy wyłaniają się tu z powtarzanych akordów. Cechuje ją także wykonawcza swoboda, bowiem posiada fragmenty improwizowane, czyli momenty, gdy solista może stać się współkompozytorem dzieła i w pełni wyrazić w nim siebie. Następnie, orkiestra w całej okazałości hałaśliwie wykonuje początkową melodię, co w mojej opinii stanowi ekspresję instrumentalną w najczystszej postaci, burzliwą poezję emocji i kolorów, która gdzieniegdzie tylko cichnie, by pozwolić wybrzmieć delikatnym solówkom sekcji dętej. Całą tę część wieńczy subtelny, rozłożony akord gitary.

Ostatnią, fanfarową część uroczyście rozpoczyna solista, któremu już po chwili wtórują ogniście brzmiące smyczki. Z czasem do głosu dochodzi sekcja dęta, jednak w całym tym fragmencie na pierwszym planie jest gitara Paco de Lucíi. W momentach ekspresyjnych ozdabia on melodię ornamentami, jednak w chwilach subtelnych pozwala jej łagodnie przejść na delikatniejsze tory. Fanfarowy charakter tej części podkreślają również ostre współbrzmienia instrumentów dętych blaszanych. Główny temat kulminacyjnie wykonują smyczki, a solista wieńczy utwór fragmentem ornamentalnym, niepozbawionym jednak lirycznej zwiewności.

Concierto de Aranjuez w wykonaniu Paco de Lucíi jest moim zdaniem szczególny. Ów geniusz flamenco i mistrz gitary wspaniale uwydatnił tu hiszpańską wirtuozerię, melodyjność i ekspresję, które tak trafnie oddał w swej muzyce Joaquín Rodrigo. Pięknie ścierają się tu dwie tradycje – żarliwość muzyki hiszpańskiej oraz lekkość partii orkiestrowej rodem z minionych epok. Choć utwór ten powstał w XX wieku, daleko mu do modnych wówczas awangardowych poszukiwań. Wspaniały Joaquín Rodrigo na przekór panującym trendom skomponował utwór nawiązujący do muzycznej przeszłości, co absolutnie nie przeszkodziło (przynajmniej drugiej, wolnej części koncertu) trwale zapisać się na kartach historii muzyki.

TAGS
Agata Zakrzewska
Warszawa, PL

Muzyka jest moją największą pasją, gdyż żyję nią jako słuchaczka, ale też wokalistka, wykonując przede wszystkim piosenkę literacką i poezję śpiewaną z własnym akompaniamentem fortepianowym. Cenię piękne i mądre teksty, zwłaszcza Młynarskiego, Osieckiej czy Kofty.