Doznanie kontrastów
Na długo zapamiętam doznania, jakie wywołał we mnie Koncert na akordeon i orkiestrę Zygmunta Krauzego, wieńczący tegoroczny festiwal „Generacje”.
Koncert odbył się 28 października 2018 r. w Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego; w miejscu, którego akustyka zawsze potęguje muzyczne przeżycia. Nie inaczej było tym razem. Na całe wydarzenie czekałam podekscytowana. Nie znałam wcześniej tej kompozycji Krauzego, a jest to najbliższy mi twórca polskiej muzyki współczesnej. Choć współczesna muzyka klasyczna może odstraszać wielu odbiorców, gwarantuję, te obawy nie dotyczą Koncertu… Krauzego. Zanim jednak dokonam emocjonalnej retrospekcji całego wydarzenia, dopowiem tylko, że partię akordeonu wykonał wirtuoz tego instrumentu Maciej Frąckiewicz, a towarzyszyła mu – jak zwykle na najwyższym artystycznym poziomie – Polska Orkiestra Radiowa pod dyrekcją Michała Klauzy.
W książce programowej festiwalu sam Zygmunt Krauze niezwykle szczegółowo opisuje kompozycję jako dzieło o człowieku ogłuszonym współczesną cywilizacją. W wymiarze czysto muzycznym dzieli utwór na dwie skontrastowane części. Ten podział oczywiście dostrzegam, choć interpretuję na swój własny sposób.
W Koncercie na akordeon i orkiestrę odkryłam kontrasty między fragmentami dramatycznymi i lirycznymi. Momenty ekspresyjne cechowała ostrość partii solowej, jak również znajome, indywidualne motywy, obecne w wielu poprzednich dziełach Krauzego. To niejako rozwinięcie idei wypracowanej przez kompozytora przed laty – przeniesienia na grunt muzyki swego rodzaju bezkontrastowości, znanej z unistycznego malarstwa Władysława Strzemińskiego.
Taneczność ekspresyjnych fragmentów, będąca żywym dowodem na przystępność dzieła, przejawia się szczególnie w motywice charakterystycznej dla tańców bałkańskich.
Uświadomiłam sobie, że w równie bałkańskim i żywiołowym duchu utrzymana była Suita pieśni i tańców na klawesyn i orkiestrę, również skomponowana przez Krauzego. Z kolei we fragmentach lirycznych dominowało brzmienie eufoniczne (stonowane, łagodne i przestrzenne), a wiele dźwięków nakładało się na siebie. Z zapartym tchem wsłuchiwałam się w niezwykle barwne płaszczyzny dźwiękowe, powstałe z ich wzajemnego wybrzmiewania. Oprócz partii akordeonu, na którą zwróciłam szczególną uwagę, wyróżniała się malownicza partia orkiestry, spełniająca swą kolorystyczną funkcję w jednym z ostatnich odcinków dzieła, gdzie dominowały ostre współbrzmienia fletów w wysokim rejestrze. Zaskoczyły mnie one swą ekspresyjnością i subtelnością zarazem.
W Koncercie na akordeon i orkiestrę Zygmunta Krauzego emocje budowane są przez kontrasty nastrojów. Cały utwór jest przy tym wyjątkowo przystępny w odbiorze, na co wpływa zwłaszcza jego ognisty, taneczny rytm. Bogactwo doznań nie byłoby jednak tak silne, gdyby nie wykonanie partii solowej przez Macieja Frąckiewicza. Frąckiewicz pokazał zarówno kunszt techniczny w momentach ekspresyjnych, jak i dającą wytchnienie subtelność w momentach delikatnych. Chyba jeszcze nigdy nie słyszałam tak miękkiego brzmienia akordeonu.
Choć wiele motywów zawartych w Koncercie… przywodzi na myśl wcześniejsze kompozycje Krauzego, w nowej szacie instrumentalnej, z akordeonem w roli pierwszoplanowej, brzmią one niezwykle indywidualnie i oryginalnie.