Doznanie muzycznej prawdy
Chciałabym dzisiaj w trochę nietypowy sposób upamiętnić rocznicę śmierci Kory, która przypadła w minioną niedzielę. Postanowiłam bowiem z pokaźnej dyskografii Maanamu przedstawić pięć najbliższych mi piosenek i mój wybór krótko uzasadnić. Od razu uprzedzam, że wszystkie zaprezentowane utwory cenię niemal na równi. Ich kolejność natomiast determinuje chronologia.
Na początku przywołam jedną z najpiękniejszych ballad Maanamu, pochodzącą z debiutanckiej płyty grupy wydanej w 1981 roku i zatytułowanej po prostu Maanam. To niezwykła, trwająca ponad siedem minut kompozycja Szał niebieskich ciał. Na tle ascetycznej, bluesowej partii gitary oraz równomiernie pulsującej sekcji rytmicznej, głos Kory brzmi łagodnie i melodyjnie. Z rzadka tylko, wokalistka podkreśla spółgłoskę „r” w słowach „Saturn” i „serce”. Ponadto, imituje śmiech, sugestywnie rozwibrowując samogłoski „e” i „ą” w słowie „śmieją”.
Spośród moich ulubionych piosenek Maanamu, aż dwie pochodzą z albumu Nocny patrol. Dodam, że każda z osobna na tyle zakorzeniła się w świadomości słuchaczy, iż można ją rozpoznać od pierwszych dźwięków. Utwór To tylko tango posiada moim zdaniem jeden z najpiękniejszych perkusyjnych motywów w historii muzyki popularnej, spinających klamrowo całą kompozycję. Motoryczne uderzenia werbla, przerywane trzymającymi w napięciu pauzami, przez większość utworu stanowią rytmiczny akompaniament. Na jego tle, pozostałe instrumenty grają cicho i łagodnie. Z kolei Kora rozwija oszczędną w środkach melodię, niezwykle spójną z przekazem słownym dzięki emocjonalnemu, wręcz aktorskiemu recytowaniu niektórych słów (takich jak „okrutny”, „próżny”). Zostały one zaśpiewane z rockową energią, a czasem nawet ze złością. Nie brakuje tu jednak łagodności w postaci krótkich, wokalnych ozdobników, jak również gitarowych, tęsknych melodii, pełniących funkcję przerywników pomiędzy rockowymi fragmentami.
Kolejna piosenka z Nocnego patrolu to Krakowski spleen, w której przede wszystkim uderza mnie wokalny kontrast między zwrotką a refrenem. Leniwa, mroczna opowieść, którą Kora snuje w zwrotkach, diametralnie zmienia się w dźwięcznych refrenach, niepozbawionych mroku, choć jednocześnie przepełnionych nadzieją na lepsze jutro. Dodatkowo, w kulminacyjnym momencie, głos Kory słyszalny jest jeszcze ostrzej, gdyż szorstko i gardłowo rozbrzmiewa na pograniczu krzyku. Mimo że piosenka ta doczekała się wielu wykonań, owo niezwykłe zróżnicowanie nastrojów, tak silnie ukazała jedynie wokalistka Maanamu.
Muszę przyznać, że w mojej opinii, Kora wspięła się na wyżyny wokalne i przeszła samą siebie w utworze tytułowym z albumu Się ściemnia. Powiem więcej, gdybym została przyparta do muru i miała wybrać tylko jedną, ukochaną kompozycję Maanamu, zaproponowałabym właśnie ten utwór. W warstwie muzycznej, fascynują mnie w nim mroczne, klawiszowe solówki, równomierny puls sekcji rytmicznej oraz rozłożone akordy gitary. Z kolei wokalistka ponownie śpiewa gardłowo, mocno, dźwięcznie przeciągając pojedyncze samogłoski. Dodatkowo, melodia tej piosenki ma w sobie jakiś nieokreślony smutek i wciąż porusza mnie do głębi swym rzewnym charakterem.
Ostatnią kompozycją, na którą chciałabym zwrócić uwagę jest piosenka pochodząca z późniejszego okresu twórczości Maanamu. To znakomity erotyk zatytułowany Złote tango, złoty deszcz, znajdujący się na płycie Derwisz i anioł. Zmysłowy, ognisty charakter słyszalny jest tu w barwnych solówkach akordeonu i trąbki, ale także w głosie Kory. Wokalistka bowiem albo lirycznie rozśpiewuje poszczególne zakończenia fraz, albo gwałtownie je urywa. Mimo swojego subtelnego nastroju, piosenka ta poraża mnie żarliwością, niebywałą melodyjnością oraz aranżacyjnym kunsztem.
Jeśli miałabym scharakteryzować Korę, określiłabym ją mianem artystki bezkompromisowej, dla której najważniejsza jest muzyczna prawda. W jej wykonaniach dostrzegam jedyną w swoim rodzaju autentyczność, szczerość i wokalną emocjonalność. To wielka osobowość muzyki rockowej, której twórczość była, jest i będzie wiecznie żywa. Każdy moment więc uważam za dobry, by do niej powracać.