Doznanie muzyki na światowym poziomie
W Studiu Polskiego Radia im. A. Osieckiej w ostatni piątek stycznia miała miejsce trzynasta edycja Offensywy De Luxe. Jest to radiowe, coroczne podsumowanie i zarazem docenienie najciekawszych płyt oraz artystów w ramach mojej ulubionej audycji Offensywa, promującej muzykę alternatywną na antenie Programu 3. Polskiego Radia. Jako ciekawostkę dopowiem, że tradycją Offensywy De Luxe jest uhonorowanie wszystkich występujących szczotkami, które symbolizują wysoki, wymiatający konkurencję poziom artystyczny.
Spośród czterech koncertów szczególną uwagę zwróciłam na występ supergrupy, której trzon stanowili klawiszowiec Andrzej Smolik oraz wspaniały walijski wokalista Kev Fox. Podczas tego wyjątkowego wydarzenia duetowi towarzyszyli jeszcze A_GIM Dżeljilji oraz Aleksander Orłowski. Występ czteroosobowego zespołu był moim zdaniem najciekawszy, choć najkrótszy ze wszystkich koncertów Offensywy De Luxe. Obejmował zaledwie cztery piosenki, jednakże już w tych kilkunastu minutach muzyki słyszalny był kunszt, energia i pomysłowość na światowym poziomie. Szczególnie nietuzinkowo zabrzmiał ostry, zachrypnięty i mocny głos Keva Foxa.
Ten krótki, ale treściwy występ otworzył cover zespołu Joy Division Love Will Tear Us Apart. Pod względem nastroju zbliżony był do oryginału, choć wyróżniał się większą liczbą syntezatorowych solówek i rytmicznym zaznaczaniem niemal każdej sylaby przez wokalistę. Szybko zorientowałam się, że to nadmierne akcentowanie zgłosek jest znakiem rozpoznawczym partii wokalnych Keva Foxa. W taki sam sposób bawił się on dźwiękami także w swych autorskich kompozycjach Queen of Hearts oraz On the Quiet. Przyznam, że z ogromnym zainteresowaniem wsłuchiwałam się w to, jak precyzyjnie, pewnie i klarownie wyśpiewuje wszystkie dźwięki. Najbardziej ujęły mnie te utrzymane w wysokim rejestrze, lekko gardłowe i rozedrgane.
Mówi się, że koniec wieńczy dzieło i chyba coś w tym jest, gdyż najwięcej emocji wzbudziła we mnie ostatnia piosenka, poprzedzona niezwykle owacyjnym aplauzem publiczności. Mam na myśli utwór Run, znany z debiutanckiego albumu duetu Smolik / Kev Fox. W wersji studyjnej został on zagrany żwawo, wręcz dyskotekowo, tu natomiast usłyszałam jego drugie, znacznie piękniejsze oblicze. Była to ballada rockowa wykonana prosto, ale szlachetnie. Fox śpiewał niezwykle płynnie, a wysokie i ostre dźwięki obecne w refrenie na długo pozostaną w mojej pamięci.
Nie spodziewałam się, że to właśnie koncert supergrupy z Andrzejem Smolikiem i Kevem Foxem na czele dostarczy mi aż tylu pięknych wrażeń. Te cztery piosenki zachęciły mnie do odkrywania ich dalszych muzycznych poczynań, a ponieważ czuję, że Kev Fox może jeszcze nie raz zaskoczyć wokalnie moje uszy, chciałabym go usłyszeć na pełnometrażowym koncercie, na przykład w przestrzeni klubowej.