Płyty

Doznanie ośmiu cudów świata

13 czerwca 2019
Cofnę się dziś do roku 1971. Cztery wielkie rockowe osobowości wydały wówczas swoją czwartą płytę, na której znalazło się zaledwie osiem piosenek. Myślę, że fani klasycznego rocka bez trudu odkodują zawarte w powyższych zdaniach nagromadzenie cyfr i odgadną, że niniejszy wpis będzie dotyczył płyty nagranej przez zespół Led Zeppelin i zatytułowanej Led Zeppelin IV.

Być może zapytacie, dlaczego piszę o tym albumie akurat teraz? Odpowiedź jest prosta, gra mi on w duszy już dziesięć lat i stanowi dla mnie jedną z najważniejszych płyt w dziejach muzyki popularnej. Rozpoznawalne brzmienie zespołu, kunszt aranżacyjny oraz pomysłowość muzyczna sprawiły, że ten album (mimo upływu lat) wciąż jest niezwykle popularny.

Całość rozpoczyna się rockowo, z przytupem, od motorycznego i hałaśliwego utworu Black Dog, w którym najbardziej nośny jest gitarowy riff, czyli melodyczno-rytmiczny schemat powtarzający się stale na przestrzeni kompozycji. Ujmuje mnie tu również zachrypnięty, wysoki i rozwibrowany głos wokalisty – Roberta Planta, a także dyskretne kliknięcia perkusyjnych pałek Johna Bonhama, poprzedzające zamaszyste wejścia riffu. Kolejna piosenka to Rock And Roll, czyli klasyczna forma bluesa, w której fascynuje mnie kontrast pomiędzy ostrymi, błyskotliwymi solówkami gitarowymi a jednostajną, rytmiczną partią instrumentu klawiszowego. Spokój oraz wyciszenie nadchodzą wraz z trzecim utworem na płycie – The Battle of Evermore. Ta liryczna ballada wyłania się z niebytu i szybko przekształca w chwytającą za serce piosenkę ze szczyptą egzotyki. Ów niecodzienny klimat to zasługa współbrzmienia głosów Roberta Planta z wokalistką Sandy Denny, śpiewającą subtelnie, wysoko i lekko gardłowo.

W samym centrum albumu pojawia się kompozycja, o której napisano już wszystko oraz której nikomu nie trzeba przedstawiać. Mam na myśli Stairway To Heaven i muszę przyznać, że dla mnie każdorazowe wysłuchanie tego arcydzieła jest wciąż wielkim przeżyciem. Urzeka w nim przede wszystkim forma oraz dynamiczny rozwój, od akustycznej, melodyjnej ballady, przez rytmiczne pojawienie się perkusji, aż do hardrockowego, wirtuozowskiego gitarowego popisu Jimmy’ego Page’a. Ponadto, melodia wyśpiewana tu przez Planta charakteryzuje się dużą rozpiętością, dzięki czemu ukazuje niezwykle szeroką skalę głosu wokalisty. Warto także w kontekście tej kompozycji wspomnieć o niebiańsko delikatnej partii fletów basowych, dokonanej przez basistę grupy – Johna Paula Jonesa. Ów wspaniały utwór znakomicie łączy się z kolejnym, gdyż ostatni dźwięk Stairway To Heaven jest dokładnie taki sam jak pierwszy dźwięk piosenki Misty Mountain Hop. Ta kompozycja z kolei stanowi kwintesencję energii, zachwycając dźwięcznymi wielogłosami wokalnymi, rozwijającymi się na tle klawiszowo-gitarowego riffu. Następnym, wspaniałym utworem znajdującym się na opisywanym wydawnictwie jest Four Sticks. Cechuje go żarliwie pulsacyjna partia perkusji, natomiast wokalista śpiewa lirycznie, z nutką zadumy i spokoju. Przyszedł teraz czas na jednego z moich osobistych faworytów całego albumu. To piękna, melodyjna ballada Going To California – pełna nieziemskiej kolorystyki. Występuje w niej bowiem ciekawe współistnienie ciemnej i ostrej barwy gitary z jasną, wręcz anielską partią mandoliny. Z kolei Robert Plant, na samym początku piosenki na chwilę porzucił swą rockową ekspresję, by melancholijnie wykonać liryczną melodię o niezwykle pogodnym charakterze. Wraz z rozwojem utworu jednak, wokalista ozdobił swą partię glissandami (płynnymi przejściami pomiędzy dźwiękami), dzięki czemu nawet w natchnionej, akustycznej balladzie zaprezentował swój nietuzinkowy warsztat, który wypracował przez lata.

Pod numerem 8. znajduje się kompozycja wieńcząca płytę, zatytułowana When The Levee Breaks. Na brzmienie wpływa tu ciężka, apokaliptyczna perkusja Johna Bonhama, przepełniona przestrzennym pogłosem. Dodatkowo, odrobiny pikanterii dodają ostre dźwięki harmonijki ustnej. Mnie jednak w tej piosence najbardziej wzruszają mistyczne melodie wykonane na gitarze przez Jimmy’ego Page’a.

Moim zdaniem, album Led Zeppelin IV to przede wszystkim nie tylko Stairway To Heaven. Na jego kształt składa się bowiem osiem prawdziwych cudów świata. Każda z piosenek stanowi odrębną opowieść, zachwycającą pomysłowością czterech wielkich kreatorów historii rocka. Jest tu przecież miejsce na hardrockowe solówki, ale też na odrobinę oddechu w postaci zadumy i delikatności. Przyznam, że odkrywam tę płytę z każdym kolejnym przesłuchaniem i trochę żałuję, iż obecnie coraz trudniej w muzyce o tak barwne i skończone fonograficzne arcydzieła jak to.

TAGS
Agata Zakrzewska
Warszawa, PL

Muzyka jest moją największą pasją, gdyż żyję nią jako słuchaczka, ale też wokalistka, wykonując przede wszystkim piosenkę literacką i poezję śpiewaną z własnym akompaniamentem fortepianowym. Cenię piękne i mądre teksty, zwłaszcza Młynarskiego, Osieckiej czy Kofty.