Doznanie poetycko-bluesowych pejzaży
Dziś pragnę zarekomendować Wam jedną z muzycznych nowości. Znakomity autor tekstów, kompozytor i wokalista – Łukasz Jemioła wydał ostatnio drugi studyjny album zatytułowany Dziękuję.
W skład recenzowanej płyty wchodzi jedenaście utworów. Niebanalne teksty są tutaj dźwiękowo ubrane czasem w liryczną, a czasem bluesową szatę. Album Dziękuję to z jednej strony uczuciowe ballady, z drugiej natomiast dynamiczne, przesiąknięte bluesową tradycją kompozycje, okraszone ostrością gitarowych solówek. Pierwsza grupa piosenek posiada spektakularne otwarcie w postaci utworu tytułowego, rozpoczynającego opisywane wydawnictwo. Tekstowo, została w nim wyrażona wdzięczność wokalisty wobec nieżyjących już niestety muzyków, którzy inspirują go po dziś dzień. Wymienia on m.in.: Marka Grechutę, Czesława Niemena, Zbigniewa Wodeckiego, czy Krzysztofa Klenczona. Subtelnie pokazuje również ogromną więź z Ryszardem Riedlem, do którego zwraca się na Ty, per: „Outsiderze”. W refrenie wyraża pragnienie wspólnego pomuzykowania z wymienionymi artystami, ekspresyjnie wykrzykując: „Chcę już tam do Was iść, na tę Waszą, rozśpiewaną chmurę”. Utwór zdobi ponadto puenta, iż autor chciałby obcować współcześnie z prawdziwą sztuką, a nie z wszechobecnie promowaną muzyką disco polo. Trudno nie zgodzić się z tymi trafnymi słowy. Warstwę aranżacyjną z kolei upiększają tu delikatne dźwięki fortepianu oraz instrumentów smyczkowych. W kulminacji pobrzmiewają także chórki rodem z muzyki gospel. Utwór Świat śpiewa dla Ciebie jest dedykowany przedstawicielowi młodego pokolenia, przed którym drzwi świata stoją otworem. Rozmarzony nastrój budują tu dźwięki fortepianu i gitary, a troskliwy narrator pełnym pouczenia i żarliwości głosem śpiewa: „trudno będzie Ci pojąć ten świat”. Na uwagę zasługuje także zmysłowe, wokalne mruczenie, czyli tzw. mormorando, malowniczo zdublowane przez instrumenty smyczkowe. Kulminacja obfituje w chóralne okrzyki: „cały świat śpiewa dla Ciebie”, a rozczulającą kropką nad i jest moim zdaniem rozbrzmiewający na końcu dziecięcy głos, pełen szczerej prostoty i naturalności. Kiedy będę to mój absolutny faworyt na albumie, melodyjna ballada w stylu Boba Dylana. Podmiot liryczny mówi w niej o ruszeniu w dalszą drogę, być może odnosząc się tym samym do śmierci, a może do życiowej przemiany. Pragnie zostawić za sobą dotychczasowy, egzystencjalny etap, żegnając go wyłącznie za pomocą jak najmilszych wspomnień. Gitarowe melodie wabią tu swoją słodyczą i ciepłem. Wokalista śpiewa bardzo subtelnie, na końcu wręcz modlitewnie błagając: „żebym tylko umiał dać, ile wziąłem”. Album wieńczy kompozycja o idealistycznym przesłaniu, zatytułowana Miej odwagę i śnij. Jasny głos wokalisty rozbrzmiewa początkowo na tle subtelnych, gitarowych akordów. Gdzieniegdzie swą zmysłowością raczą nas również chórki na samogłosce „u”. Tekstowo, mamy tutaj do czynienia z idealistyczną kołysanką, pełną marzeń o świecie, z którym można się zetknąć jedynie we śnie. W owych wizjach króluje bowiem dobro, wolność oraz wszechobecne zrozumienie.
Piosenki, reprezentujące dynamiczny nurt to np. utwór, obdarzony muzycznym tytułem – Cis E H Fis. Początkowo mogłoby się wydawać, że jest to niepozorna piosenka o miłości, doprowadza ona jednak do smutnej konstatacji, iż obecnie na afiszach są wyłącznie kompozycje, oparte na czterech akordach. Owo przesłanie nie wprowadza jednak w melancholijny nastrój z racji wpadającego w ucho refrenu, który można dyskretnie podśpiewywać wespół z wokalistą. Muzycznie, na szczególną uwagę zasługują tu mroczne, ostre dźwięki gitary basowej. Niezwykle kunsztownie brzmi także piosenka Brak mi Was, będąca pandemicznym manifestem przeciwko braku koncertowania, pełnym ogromnej tęsknoty za publicznością. Wokalista śpiewa tutaj z niebywałą lekkością, a rubaszny klimat potęgują dźwięki tuby oraz pogodnych chórków. Tekst, choć osadzony w żartobliwej konwencji, prowadzi do smutnej konstatacji, iż piosenka jako antidotum na egzystencjalną szarość traci powyższy walor, jeśli nie może być wykonana przez solistę razem z jego odbiorcami. Wspomnę jeszcze o bodaj najbardziej bluesowym utworze na płycie, zatytułowanym Przez Ciebie. Gitara dubluje w nim dyskretnie partię wokalną, a melancholijną aurę roztaczają motywy harmonijki ustnej. Chociażby słowo „pożar” wokalista wykonuje kunsztownie, dźwięcznie i niezwykle ekspresyjnie.
Płytę Dziękuję Łukasza Jemioły kształtują szlachetne piosenki, przepełnione liryzmem oraz bluesową dynamicznością. Tekstowo, najczęściej są to utwory o miłości, nierzadko też dotykają ludzkiej egzystencji w obliczu problemów współczesnego świata. Muzycznie, słychać instrumentalny kunszt gitarowo-fortepianowych melodii, motorycznego pulsu sekcji rytmicznej, czasem dają także o sobie znać inne instrumenty, np. smyczki. Album dźwiękowo różnorodny, literacko wyrafinowany, a wykonawczo spaja go charyzmatyczny głos Łukasza Jemioły, czasem gardłowo zachrypnięty, to znów jaskrawy, łagodny, pełen nieuchwytnej delikatności i obdarzony nienaganną dykcją oraz umiejętnością zwiewnego swingowania.