Doznanie tęsknoty w objęciach wolności
Z dala od komercyjnego blichtru, 14. sierpnia nakładem początkującej wytwórni Skoy Label ukazała się druga płyta młodej gnieźnieńskiej wokalistki – Agaty Wesołowskiej. Album o egzotycznie brzmiącym tytule Datsuzoku silnie osadzony jest w estetyce ambitnego popu. Roi się tutaj od elektronicznych płaszczyzn, za które w dużej mierze odpowiedzialny jest niezwykle utalentowany pianista – Jakub Grzechowiak. Opisywana płyta to zaledwie osiem utworów, ale nie można obok nich przejść obojętnie.
Zaciekawia już wyżej wspomniany tytuł – Datsuzoku. Słowo to pochodzi z języka japońskiego i oznacza ucieczkę od rzeczy przyziemnych, chwilową wolność. Tekstowo, zaledwie osiemnastoletnia Agata Wesołowska plastycznie pisze o tęsknocie, poczuciu niezależności. Pokiereszowana przez życie narratorka utworów szuka ukojenia, ciepła, śpiewając o wszechobecnej alienacji i miłosnych traumach. Głos wokalistki fascynuje łagodnością ze szczyptą melancholii oraz niebywałą precyzją wykonawczą. Często jednowyrazowe tytuły utworów zapadają w pamięć z racji swej zwięzłości. O ile na debiutanckiej płycie Agata Wesołowska dała się ponieść surowej, iście rockowej ekspresji, o tyle tutaj niepodzielnie króluje liryzm. Album otwiera aranżacyjnie wyrafinowane Intro, gdzie głównej melodii towarzyszą szalenie odkrywcze wielogłosy wokalne, wykreowane w pełni przez Agatę Wesołowską. Pierwsze dźwięki to jednak intymność, w ramach której głos wokalistki rozbrzmiewa a cappella, a więc bez towarzyszenia jakiegokolwiek instrumentu. Agata Wesołowska intonuje aksamitne, subtelne glissando, czyli płynne prześlizgnięcie pomiędzy dźwiękami. Wiodącą melodię cechuje zaduma, wręcz modlitewność. Przekaz niepozbawiony jest emocjonalnego rozedrgania, a rytmiczna transakcentacja ozdabia choćby słowo: „wiatrem”. Od wersu: „bądź mą śmiercią” dominują dźwięki w wysokim rejestrze, niepozbawione z lekka mrocznej matowości. W zwieńczeniu wokalne wielogłosy niespiesznie redukują się do pojedynczej melodii, która za sprawą gładkiego, opadającego glissanda spina piosenkę wyrazistą klamrą. W kompozycji Tęsknij wpadającą w ucho linię melodyczną okalają zamglone akordy klawiszy. Głos wokalistki zachwyca dźwięcznością, ale i dyskretną melancholią. Od drugiej zwrotki aranżację upiększają szorstkie, elektroniczne przestrzenie, a mrok niskiego rejestru daje o sobie znać na przykład w wyrazie: „dłonie”. Niejednokrotnie poszczególne słowa giną w gęstwinie pogłosu, z kolei ogromnym atutem warstwy literackiej jest użycie w tekście słowa: „persona”, częściej kojarzonego jednak ze slangiem młodzieżowym. Kameralna prostota cechuje piosenkę Daj znać. Instrumentalnie słychać tu urokliwe akordy ukulele, wsparte łagodnymi, chóralnymi pomrukami. Incydentalnie pojawia się też gdzieniegdzie wokalne echo, które (zapewne dla wzmocnienia przekazu) powtarza kluczowe wyrazy. Ową uroczą miniaturkę przypieczętowują rozłożone akordy ukulele. Piosenkę Istnieję kształtują chłodne, elektroniczne dźwięki, pełne ascetycznego miarowego rytmu. Czasem pobrzmiewają tu z lekka archaiczne, klawiszowe melodie rodem z lat osiemdziesiątych. W refrenie rozkwitają natomiast zwiewne, kunsztowne ornamenty wokalne. Ponownie przykuwa uwagę intrygująca transakcentacja, która tym razem przypada na ostatnią sylabę słowa: „niebieskie”. Poetyckim środkiem stylistycznym jest tu anglojęzyczne wtrącenie: „in the milky way”. Opadające motywy klawiszy, które wieńczą opisywaną piosenkę, zapadają głęboko w pamięć.
Jako piąty na albumie znajduje się bardzo osobisty utwór – Różaniec, który wokalistka poświęciła niedawno zmarłej babci. W tekście jest mnóstwo bezdennego smutku, ale i próba zrozumienia przeszłości, teraźniejszości oraz tego, co dopiero nas czeka w przyszłości. Od strony muzycznej w rytmie walca kołyszą nas dźwięki gitary, a baśniowe wokalizy antycypują wiodącą melodię. Artystycznym środkiem ekspresji jest tu na przykład nadmierne eksponowanie głoski „ę” w wyrazie: „udręce”. Najwięcej bezgranicznego smutku można usłyszeć we frazie: „wali się świat”. Ciekawym środkiem poetyckim jest też zwrot: „postradał umysły”, wszak częściej spotyka się jednak połączenie słów: „postradać zmysły”. Kolejna kompozycja posiada tytuł podobny do jednej z poprzednich – Tęsknię. Jej początek stanowią delikatne klawiszowe dźwięki, rychło wzbogacone wyrazistym pulsem perkusji. Ascetyczny akompaniament zwrotek kontrastuje z aranżacyjnie gęstym refrenem, pełnym choćby rozedrganych dźwięków gitary. W drugiej zwrotce słychać głos innej wokalistki niźli Agata Wesołowska. Brzmi on trochę nienaturalnie z racji nałożenia na niego efektu zwanego autotune’em. W piosence Gasnę najpierw słychać rubaszną, dosyć figlarną wokalizę. Z czasem ustępuje ona miejsca głównej melodii, a w niektórych momentach poszczególne wyrazy wzbogacają wielogłosowe chóry, pełne jaskrawych dźwięków w wysokim rejestrze. Warto też wsłuchać się w słowo tytułowe, wielokrotnie ubarwiane finezyjnymi, wokalnymi ozdobnikami. Powyższy wyraz gdzieniegdzie przerywają też ekspresyjne, spazmatyczne oddechy. Tak się składa, że epilog płyty Datsuzoku to moim zdaniem najpiękniejszy utwór na całym albumie. Jest nim przeszywająca do szpiku kości ballada Boli mnie, która od pierwszych dźwięków fascynuje klawiszową podniosłością. W zwrotkach Agata Wesołowska swym aksamitnym głosem maluje subtelne przestrzenie, na końcu krótkich odcinków miękko lądując w odmętach niskich rejestrów. Głównej melodii gdzieniegdzie towarzyszą gitarowe motywy. Refren rozbłyskuje gwałtownie jak wystrzał, poruszając do głębi przebojową melodyjnością i emocjonalnym żarem, którego apogeum słyszę w wersie: „daj mi swoją zgodę”. Z kolei szlachetny ozdobnik rozświetla wykonany niezwykle mrocznie wyraz: „stąd”. W drugiej zwrotce dostrzegłam obezwładniającą dźwięczność, spowodowaną nagromadzeniem głoski „m”. Słychać to na słowach: „mam, a mogłam mieć”. Formalną niespodzianką po następnym refrenie jest efektowne, klawiszowe solo, pełne ostrych, przenikliwie rozedrganych dźwięków. Po chwili melodia stopniowo opada, co dodatkowo potęguje intrygujący patent, który brzmieniowo przypomina odgłosy zwolnionych obrotów taśmy, często spotykany w piosenkach sprzed lat. Tekst opisywanego utworu to moim zdaniem chęć rozliczenia się z przeszłością, potrzeba oczyszczenia i gotowość na rozpoczęcie nowej drogi.
Album Datsuzoku Agaty Wesołowskiej jest zwięzłą, ale niezwykle treściwą opowieścią o szukaniu wolności, o tęsknocie, o egzystencjalnych wzlotach i upadkach. Nowoczesne, elektroniczne brzmienia fascynują ostrością, barwnie kontrastując z jaskrawym, łagodnym, podszytym szczyptą melancholii głosem Agaty Wesołowskiej. Bardzo kibicuję zarówno tej młodej wykonawczyni, jak i niezwykle utalentowanemu pianiście – Jakubowi Grzechowiakowi, który pieczołowicie wyprodukował opisywany album. Cieszy mnie niezmiernie fakt, iż młodzi wykonawcy tworzą pomysłowe kompozycje, które pozwalają na chwilę zadumy i poruszają do głębi swym ciepłem oraz tęsknym liryzmem.