Płyty

Doznanie kosmicznych odcieni człowieczeństwa

4 marca 2022
Kosmos jest wszędzie – taką autorytatywną i jakże trafną tezę głosi w tytule swej debiutanckiej płyty trójmiejski zespół Formy Planet. Dawno premierowe wydawnictwo nie wywarło na mnie tak silnego wrażenia, zatem dziś zabieram Was w kosmiczną podróż pełną mądrych, egzystencjalnych wartości.

Nie ma to jak zrobić dym już w pierwszych taktach płyty. Dym to bowiem tytuł utworu, otwierającego album Kosmos jest wszędzie zespołu Formy planet. Premierowe, radiowe odtworzenie piosenki miało miejsce stosunkowo wcześnie i od razu wzmogło moje oczekiwania odnośnie do całego wydawnictwa. Zachwyca już sama forma kompozycji, a mianowicie dwie skontrastowane części. Najpierw, na tle jednostajnie powtarzanego dźwięku, znakomity wokalista – Rafał Jurewicz w dość szybkim tempie i z nienaganną dykcją recytuje garść mądrych nakazów, np.: „nie bądź tym, który zabroni marzyć”. Po kilkakrotnym powtórzeniu słów: „po jedenastu dniach nastała wreszcie noc” słychać transowe, klawiszowe płaszczyzny. Gdy recytowany odcinek zostaje spektakularnie domknięty, pojawia się część wokalna, w której solista śpiewa niezwykle dźwięcznie i melodyjnie. Kulminacja utworu obfituje w symetryczne, wznoszące motywy klawiszy, najpierw narastające, a po osiągnięciu szczytu ekspresji w efektownym crescendzie, znikają one raptownie w odmętach szorstkich przesterów. Kosmos to kolejny utwór, będący zjawiskowej urody balladą. Rockową ekspresję kreują tutaj ostre dźwięki gitary oraz miarowy puls sekcji rytmicznej. W partii wokalnej można natomiast wysłyszeć iście bluesowe dźwięki, melancholijnie ozdabiające choćby frazę: „w tobie i we mnie”. Z kolei mądry szlagwort w refrenie to motyw przewodni, stanowiący jednocześnie tytuł całej płyty, poszerzony w dalszym przebiegu piosenki o niebanalne, egzystencjalne konstatacje. Odnotuję jeszcze, iż w przerywniku pomiędzy pierwszym refrenem a drugą zwrotką słychać ekspresyjnie jaskrawe, zwięzłe piski wokalne. Przed drugim refrenem nie brakuje też kunsztownych ornamentów w takich słowach jak: „nas” oraz „czas”. Zwieńczenie utworu stanowią metaliczne, szlachetne motywy gitary Krzysztofa Stachury, celowo rozbłyskujące w oderwaniu od regularnego rytmu całości. Absolutnie najbliższą mi piosenką jest przebojowa kompozycja Wolno. Inicjują ją elektroniczne, powoli wybrzmiewające dźwięki. Po chwili słychać dyskretny, pełen gigantycznego wyczucia perkusyjny puls, wykreowany przez Mariusza Noskowiaka, a następnie znakomity basista – Piotr Pawłowski (wychwalany przeze mnie choćby przy okazji recenzowania płyty zespołu Dance Like Dynamite) wyraźnie nakreśla zasadniczą tonację utworu. Przyznam, iż szczególnie porusza mnie tutaj kwestia związana ze strukturą muzyczną kompozycji. Śpiewny motyw, słyszalny w zwrotkach m.in. na słowach: „miłość – latarnia prowadzi na start” kształtują mroczne dźwięki rozłożonego akordu fis-moll septymowego. Opadający kierunek melodii opisywanego motywu łagodnie prowadzi nas ku mrocznym, niskim rejestrom. Ponadto, chociażby obecne w pierwszej zwrotce słowo „ty” fascynuje jasną dźwięcznością, a tytułowy wyraz w refrenie ozdabia piękny w swej prostocie, wznoszący motyw melodyczny. W drugim refrenie, analogicznie do piosenki Kosmos, tytułowe słowo zostało rozwinięte o barwne konstatacje, np.: „ona ją, on kocha jego”. Zresztą, cóż ja będę więcej pisać, dla mnie jest to najpiękniejsza rockowa ballada, powstała w ostatnim czasie.

W kwestii utworów z przesłaniem przoduje kompozycja Dobrym człowiekiem. Króluje w niej napęd i rockowa żarliwość, uwydatniona za sprawą krzykliwych recytacji wokalisty. Puenta refrenu brzmi ciekawie pod względem składniowym: „nigdy nie przestań być dobrym człowiekiem z powodu złych ludzi”. Częściej wszakże spotyka się konstrukcję „nigdy nie przestawaj”. Kolejna piosenka zachwyca już na płaszczyźnie dosyć nieoczywistego tytułu, stanowi go bowiem słowo „Czekaniemy”. Całość rozpoczyna się od emocjonalnych, tajemniczych dźwięków gitary, a po chwili także i basu. Wokalista ponownie hałaśliwie recytuje, a ja absolutnie nie mogę przejść obojętnie obok urokliwego przedłużenia głoski „i” w wyrazie „karkiem”. Warto zwrócić również uwagę na wirtuozerię perkusyjnych przebiegów. Roi się tu też od urokliwych patentów brzmieniowych, takich jak powtórzony echem wers: „co pomyśli głowa”. W kulminacji natomiast mantrycznie powtarzane sylaby słów: „nie czekamy” układają się w wyraz tytułowy. Kompozycja o dekadenckim tytule Po nas jest niezwykle nośna i przebojowa, a warstwę aranżacyjną przepełniają ascetyczne, chłodne dźwiękowe płaszczyzny. Kompozycja opiera się na dość prostym schemacie akordowym, ale właśnie w owej przystępności tkwi jej siła. Wokalista z iście bluesowym zacięciem wielokrotnie powtarza tytułowe słowa w refrenie. Surrealizmem literackim zaintrygował mnie natomiast fragment: „mam dwie źrenice w jednym oku”. Siódmą w kolejności piosenką jest Attenborough Czubówna. Najpierw pojawiają się ciepłe, klawiszowe motywy, ochłodzone po chwili bezwzględnie mrocznymi przesterami basu. Trudno oprzeć się wzruszającej refleksji, występującej wiele razy na przestrzeni piosenki: „jestem dzieckiem Davida Attenborough i Krystyny Czubówny”. W tekście fascynuje mnie sugestywne porównanie relacji międzyludzkich do symbiozy słońca i księżyca. Muzycznie, nie brakuje tu świetlistych flażoletów basu, wykonanych za pomocą specyficznego tłumienia strun. Jedyny anglojęzyczny utwór na płycie to Home. Piosenka urzeka mnie rzewną melancholią melodii wokalnej oraz celowo poszarpanym pulsem perkusji. Refren upiększają natomiast rozłożone akordy gitary. Zwieńczeniem tego zwięzłego, ale jakże treściwego albumu jest instrumentalna miniaturka o enigmatycznym tytule Przenosiny. Słychać tutaj motorycznie powtarzany dźwięk, który brzmi oszczędnie, ale i celnie, jak przystało na muzyczną stylistykę zimnej fali. Trudno moim zdaniem o bardziej oryginalny epilog płyty, bowiem dzięki owej łagodnej motoryce możemy miękko wylądować na ziemi, przepełnieni ogromem wrażeń podczas tej międzygalaktycznej podróży.

Album Kosmos jest wszędzie zespołu Formy planet to wielobarwność odcieni ludzkiej egzystencji, z kolei muzycznie urzeka tajemniczym mrokiem i przejrzystością pięknych melodii. Jak przystało na album kosmiczny, roi się tutaj od wyrafinowanych patentów aranżacyjnych, wykonanych niezwykle kunsztownie. Wszyscy muzycy wykreowali swoje partie z niebywałą szlachetnością. Na szczególną uwagę zasługuje wszechstronny arsenał brzmieniowy partii wokalnych Rafała Jurewicza. Czasem słychać bowiem krzykliwe recytacje, to znów subtelne, wpadające w ucho melodie, zaśpiewane z gigantyczną wrażliwością i uczuciem. Opisywany album jest moim zdaniem muzyką z misją i gdyby tylko piosenki mogły rozkruszyć twarde, międzyludzkie mury, przedstawione powyżej kompozycje znakomicie sprawdziłyby się w tej roli.

TAGS
Agata Zakrzewska
Warszawa, PL

Muzyka jest moją największą pasją, gdyż żyję nią jako słuchaczka, ale też wokalistka, wykonując przede wszystkim piosenkę literacką i poezję śpiewaną z własnym akompaniamentem fortepianowym. Cenię piękne i mądre teksty, zwłaszcza Młynarskiego, Osieckiej czy Kofty.