Płyty

Doznanie rockowej ekspresji szumnych piosenek

9 maja 2025
Dziś rekomenduję Wam album rodzimego twórcy – Remigiusza Szumana, wielobarwnie zatytułowany Opowieści frontowe. Miał on swoją premierę w 2011 roku, jednak do mnie owe dźwięki dotarły dopiero kilka miesięcy temu, z przyjemnością więc podzielę się swoimi wrażeniami na ich temat.

Nieprzypadkowo w tytule mojego wpisu użyłam słowa „szumne”. Po pierwsze – koresponduje ono z nazwiskiem głównego twórcy – Remigiusza Szumana, a po drugie – opisane poniżej utwory charakteryzuje żarliwy napęd, emocjonalne bogactwo, czyli jednym słowem po prostu szumność. Zaanonsowanemu wykonawcy we wszystkich kompozycjach towarzyszą sprawni warsztatowo muzycy – basista Paweł Stachowiak i perkusista Sławomir Tokłowicz. Ponadto występuje tu cała plejada gości specjalnych, nad których kunsztem będę rozwodzić się podczas opisywania po kolei każdej kompozycji. Remigiusz Szuman w swojej twórczości sprawnie żongluje stylistykami, łącząc rockową energię z liryzmem piosenki poetyckiej. Wpływy tych dwóch muzycznych nurtów można bez wątpienia odnaleźć na recenzowanym wydawnictwie. Płytę Opowieści frontowe rozpoczyna zwięzłe, trwające 20 sekund Intro. Jego budulcem są błyskotliwe i dostojne uderzenia werbla, które swą marszową galanterią zwiastują podniosłość trzynastu pozostałych kompozycji. Utwór Juanita inicjują ciepłe, sielskie motywy gitary, odzywające się przy dyskretnym, perkusyjnym akompaniamencie. Emocjonalny tekst o miłosnej podróży przez życie okala rozmarzony głos wokalisty. W zwrotkach słychać niewielkie odległości pomiędzy dźwiękami, uroczyste sekundy i pogodne tercje. Refren to symetria lapidarnych motywów, oplatających szczere, miłosne wyznania. Siłę przekazu dodatkowo wzmacnia delikatny, kobiecy głos, należący do żony wokalisty – Joanny Szuman. Tuż przed drugą zwrotką objawiają się hymniczne, przesiąknięte chrapliwością motywy saksofonu, kunsztownie wykreowane przez Mateusza Pospieszalskiego. Te hejnałowe dźwięki chwilę później zawzięcie dialogują z wiodącą linią melodyczną Remigiusza Szumana. Całość wieńczy ascetyczne i witalne solo saksofonu, wsparte subtelnością gitarowych współbrzmień i perkusyjnych postukiwań. Jazzujący puls gitary kształtuje piosenkę A jak. Z reguły nobliwy, nasycony niskimi częstotliwościami głos wokalisty tutaj pozwala sobie na lekkość, figlarność oraz zalotny pierwiastek swingu. Wykonawca gładko przechodzi od kokieteryjnych, stricte wokalnych fraz do intymnych fragmentów parlando, czyli w pełni wyrecytowanych. Ostrości dodają mroczne dźwięki zadziornie klangującego basu, a także szorstka, gardłowa chrypka, ozdabiająca na przykład wyrazy „to nic”. Podczas końcowych fraz ponownie swą obecność zaznacza Mateusz Pospieszalski, kreując wielowarstwowe, nośne motywy, przeradzające się później w przenikliwe, ornamentalne solo. Kompozycję Miłość nabudowuje szlachetność chrapliwych zgrzytów gitary elektrycznej, na której zagrał niezwykle ważny dla mnie twórca – Robert „Litza” Friedrich. Mrok niskich dźwięków zwrotek spowija przystępny rytm walca. W warstwie słownej zostali scharakteryzowani różni ludzie, dla których zdaniem autora jedynym ratunkiem i opoką jest tytułowa miłość. Z dynamicznymi zwrotkami kontrastuje refren, w mojej opinii wzorowany na brzmieniu zespołu Arka Noego. Zapadające w pamięć hasła, takie jak: „potrzebna miłość, od zaraz miłość, niezbędna miłość”, gromko odśpiewuje radosny chór, złożony z najmłodszego pokolenia rodziny Szumanów. Tuż przed ostatnią zwrotką dziecięce wywoływanie miłości przybiera na sile. Wówczas podmiot liryczny zmienia narrację i w pierwszej osobie wyraża pragnienie docenienia, na które lekarstwem może być jedynie tytułowe uczucie, ekspresyjnie wyśpiewywane w końcowych, kulminacyjnych refrenach. Utwór domykają na wskroś rockowe, gitarowe przestery, po których wybrzmiewa wzruszające, zaintonowane solowym, dziecięcym głosem pytanie: „skąd taka miłość”. Utwór Myśliciel odznacza się refleksyjnym nastrojem, a ciemnemu tembrowi głosu wokalisty towarzyszy swingujący puls gitarowo-perkusyjnych motywów. Wyrafinowaną melodię kształtują choćby rozległe, oktawowe skoki, na przykład pomiędzy drugą sylabą słowa „żeby” a pierwszą wyrazu „wiedzieć”. Z garści filozoficznych, otaczających go zewsząd myśli, autor wyłuskuje smutną prawdę, że nie wie nic. Sparafrazowane słowa podkreśla przesiąknięty dramatyzmem, gitarowy akord. Chwilę później po raz trzeci rozbłyskują saksofonowe dźwięki Mateusza Pospieszalskiego i do głosu dochodzi wzruszające, nostalgiczne, iście słowiańskie solo. Roi się w nim od głębokich, niskich rejestrów oraz perlistych ornamentów. Saksofonowa linia melodyczna często zbudowana jest z rozłożonych akordów, imponujących wirtuozerią przebiegów, niejednokrotnie też jej charakter determinują klaksonowe, repetowane dźwięki, a wszystko to w anturażu nieustannego przyspieszania tempa. Ostatni, opadający motyw powyższego instrumentu gwałtownie zawisa, obrazując niejako stan umysłu podmiotu lirycznego, przytłoczonego natrętną gęstwiną myśli.

Pieśń tułacza kształtuje chłód postrzępionych, gitarowych dźwięków. Rychło stają się one akompaniamentem względem sentymentalnej melodii wokalnej, obfitującej w udramatyzowane półtony oraz śpiewne tercje. Chwilę później rytmiczne poszarpanie kontynuuje perkusja wespół z basem. W refrenie słychać zupełnie nowy, urzekający rockową szorstkością wokal, należący do niezwykle utalentowanego artysty – Łukasza Drapały. Lapidarne motywy często dopełnia on przestrzennymi pomrukami. Przed drugą zwrotką efektowne solo skrzypiec wykonał Jakub Gutowski. Jego łkające, przenikliwe wysokie rejestry mają w sobie potężny ładunek emocjonalny. Owym dźwiękom wtóruje wszechobecne, nieco metaliczne postrzępienie gitarowych warstw. Klasycyzująca, żarliwa melodia skrzypiec pozwala w kulminacji utworu rozkwitnąć krótkim, końcowym zdaniom, oplecionym gęstwiną pogłosu. Motoryka basowych dźwięków lirycznie przypieczętowuje całość. Gitarowa malowniczość oraz perkusyjne szmery to wyznaczniki natchnionej, w pełni instrumentalnej ballady, zatytułowanej Pejzaż. Wiodąca linia melodyczna gitary elektrycznej jest tutaj zasługą Heinza Fallmanna. Cechuje ją czar śpiewnego legata i wytwornych glissand (płynnych prześlizgnięć pomiędzy dźwiękami) ogniste kaskady wirtuozowskich przebiegów, jak również jazzowa galanteria rozedrganych motywów. Samo zakończenie rozświetla barwny, rozłożony akord gitary. Utwór Wrocławski rejs płynie niespiesznie, sterowany ascetycznym pulsem perkusji i melancholią gitarowych motywów. Głos Remigiusza Szumana odzywa się jakby zza mgły, intonując śpiewną, liryczną melodię, pełną bliskich odległości pomiędzy dźwiękami. W refrenie unisono wtóruje wokaliście Andrzej „E-moll” Kowalczyk. Instrumentalną kameralność incydentalnie wzbogacają perkusyjne dzwoneczki Nikodema Pospieszalskiego. Opisywane dzieło wieńczy spontaniczny cytat z Morskich opowieści, rubasznie zagrany na gitarze, upiększony strzępkami ludzkich rozmów. Żarliwość gitarowych współbrzmień, podbitych marszową motoryką perkusji i utrzymanych w zwiewnym rytmie walca, cechuje piosenkę Nie zawsze. Łagodny wokal intonuje pogodne motywy, często oparte na podniosłych całych tonach i salwach repetowanych dźwięków. Jedynie z lekka minorowy zwrot akcji wzbogaca słowa: „dobrze było”, finalizujące pierwszy refren. Utwór Serce, rozum, ciało ujmuje zadumą partii wokalnej i miarowością przepełnionych chromatyką (nagromadzeniem półtonów) gitarowych akordów. Ich początkowe, schodkowe opadanie podkreśla bezdenny smutek wiodącej melodii. Refren olśniewa przeplataniem się łagodnych odcinków parlando z krzykliwymi fragmentami stricte wokalnymi. Wtóruje im gęstwina perkusyjnych uderzeń. Przestrzenny pogłos zwielokrotnia wykrzyczane słowa: „nie umie”, wieńczące refren. Liryzm ostatniej zwrotki puentuje prostota szczerego wyznania: „mogę być dla Ciebie”.

Posuwiste szmery perkusji są budulcem kompozycji Jedno życie. Z jaskrawych melodii gitary, pełniących tutaj funkcję przystępnego, instrumentalnego refrenu, wyłania się majestatyczny wokal, nasycony głębią niskich rejestrów. Wyrafinowane skłębienie akordowych zmian trzyma w ryzach bezcenna złota myśl: „dobrze, że jestem”, w kolejnej zwrotce skierowana już bezpośrednio do osoby bliskiej narratorowi. Tytuł następnej piosenki prezentuje się osobliwie – Uarze. To nic innego, tylko z reguły naszpikowany polskimi literami czasownik „łażę”, tutaj doszczętnie ich pozbawiony. Witalny, życiodajny nastrój wyznacza szereg rozłożonych, gitarowych akordów. Urywane motywy, na czele z chwytliwym szlagwortem: „nie łaź, gdzie nie trzeba”, zawzięcie dubluje gitara, ale też bas, na którym z wyczuciem zagrał Jakub Biegaj. Lapidarne wersy otaczają szeptane chóry wokalne, a z tekstu najpierw bije ekscytująca ciekawość świata, poznawanie jego ukrytych zakątków, później stające się tęsknym błądzeniem w ciemnościach. Począwszy od wersu: „znów gdzieś po nocy nosi mnie”, rozpoczyna się pokaźny, solowy segment Marka Piekarczyka, którego wspaniały wokal urzeka szlachetnością gardłowej chrypki i rozpoznawalną, rockową drapieżnością. Owa ognista melodia fascynuje śpiewnością tercjowo-sekundowych odległości. Wzbogacają ją choćby chrapliwe dźwięki gitary elektrycznej, wykonane przez „Litzę”. Liryczne zakończenie należy do zamglonej gitary, rozlegającej się przy wtórze szelestów tamburynu. Tytułowe Opowieści frontowe inicjują znajome, marszowe stukoty werbla, słyszalne na samym początku płyty. Ubarwia je uroczysty, stylizowany na muzykę celtycką riff gitary. Melodyjne, zwrotkowe frazy wzmacnia baśniowe echo. Przebojowy refren skłania do refleksji stawiającym do pionu ostrzeżeniem: „uważaj, to nie zabawa”. Obecną w tekście walkę z demonami wzorowo obrazują perkusyjne terkoty oraz hałaśliwe, odrobinę orientalne pojękiwania gitary elektrycznej, na której znów zagrał Robert „Litza” Friedrich. Jego szaleńcze, rozedrgane, olśniewające wirtuozerią dźwięki rozbrzmiewają aż do definitywnego zakończenia piosenki. Epilog recenzowanego wydawnictwa to osobisty, dźwiękowy prezent, który Remigiusz Szuman podarował swojej najbliższej rodzinie, czyli żonie i dzieciom. Owa wzruszająca do łez ballada nosi bajeczny tytuł Kołysanka z aniołkami. Narrator próbuje uwolnić najdroższe osoby od trapiących je problemów. Ofiaruje im bezcenne wartości: „parę chwil i trochę wiary”, jednocześnie czule kołysząc do snu syna, córkę i żonę identycznymi, poetyckimi słowy: „a teraz śpij i niech Ci się aniołki przyśnią, jutro inne może będzie wszystko”. Upragnioną nadzieję wyławiam z końcowego zdania, głoszącego, że obecnie również można próbować dostrzec pozytywne aspekty życia: „dzisiaj także dobre wszystko”. Wokalista akompaniuje tu sobie wyłącznie na gitarze, za pomocą prostych akordów kreując malowniczą, oniryczną przestrzeń. Sekundy i tercje nabudowują wpadającą w ucho  linię melodyczną, reprezentantką większych skoków jest natomiast dostojna kwarta, otaczająca słowa: „śpij” oraz „i”. Drugi refren urozmaicają frapujące detale wykonawcze, takie jak sielskość gitarowych dzwoneczków w jego pierwszej części oraz nagłe wykrzyczenie wyrazów: „proszę, śpij”.  Idylla krzepiących fraz zostaje z nami na dłużej za sprawą radosnej, klarownej i dźwięcznej niczym gong solówki gitary, odzywającej się tuż przed ostatnią zwrotką. Wyróżnikiem zaanonsowanej zwrotki jest błagalnie wyszeptane słowo „proszę”. Kulminacyjne rozjaśnienie należy do końcowego akordu gitary, którego atrybutem jest hymniczność pogodnego nastroju.

Album Opowieści frontowe Remigiusza Szumana to frapująca, słowno-muzyczna podróż, pełna melodyjnych, kompetentnie zaaranżowanych piosenek. Subtelny i kojący głos wokalisty urzeka znakomitą dykcją, odnajdując się zarówno w lirycznych, jak i bardziej ekspresyjnych utworach. Uwagę przykuwają też wszyscy muzycy, którzy na recenzowanym albumie udzielili się wokalnie oraz instrumentalnie. Wnieśli oni do tych utworów swe nietuzinkowe wrażliwości. Z szumną oprawą dźwiękową perfekcyjnie współgrają kunsztowne teksty, opisujące blaski i cienie ludzkiej egzystencji, nieustającą walkę dobra ze złem, a także namacalne ciepło domowego ogniska. Trzymam kciuki za kolejne twórcze poczynania zaanonsowanego wykonawcy, gdyż ogromną radość sprawia mi obcowanie z jego urodziwymi melodiami, które spaja wokalna autentyczność.

TAGS
Agata Zakrzewska
Warszawa, PL

Muzyka jest moją największą pasją, gdyż żyję nią jako słuchaczka, ale też wokalistka, wykonując przede wszystkim piosenkę literacką i poezję śpiewaną z własnym akompaniamentem fortepianowym. Cenię piękne i mądre teksty, zwłaszcza Młynarskiego, Osieckiej czy Kofty.