Płyty

Doznanie gorliwej ewangelizacji w anturażu ekspresyjnych dźwięków

22 marca 2024
Formacja 2Tm2,3 uznawana jest za jeden z najsłynniejszych polskich zespołów, utożsamianych z szeroko pojętym nurtem rocka chrześcijańskiego. Grupa ucieszyła w zeszłym miesiącu swych entuzjastów, wypuszczając na światło dzienne nowy album, pełen masywnych, rockowych brzmień, w nomenklaturze zespołu określanych mianem czadowych. Roi się tu od biblijnych treści, zaśpiewanych żarliwie i rozkwitających pośród szlachetnego huku gitar oraz mocnej pulsacji sekcji rytmicznej. Już sam tytuł nastraja optymizmem i napawa nadzieją – Svrsvm corda, a więc w tłumaczeniu na polski W górę serca. Otwórzmy zatem nasze umysły na ważkie prawdy, jakie skrywa w sobie tych 12 wzniosłych pieśni.

Siłą wykonawczą 2Tm2,3 jest niewątpliwie różnorodność wokalna, którą zapewnia aż trzech muzyków, jedzących już chleb z niejednego dźwiękowego pieca. Możemy bowiem rozkoszować się głosami Tomasza Budzyńskiego (wokalisty niezwykle bliskiego mi zespołu Armia), Roberta „Litzy” Friedricha (najsilniej kojarzonego z Luxtorpedą) oraz Darka Malejonka (odnajdującego się zarówno w reggae, jak i w rocku, dla przykładu wymienię kojarzone z nim zespoły sprzed lat – Izrael, a także Houk). Wspomnianym wykonawcom na recenzowanym wydawnictwie towarzyszą nietuzinkowi instrumentaliści, z których warto zauważyć dwoje świetnych perkusistów – Tomasza „Krzyżyka” KrzyżaniakaBeatę Polak, jak również Roberta „Drężmaka” Drężka, odpowiedzialnego za kanonady gitarowych współbrzmień. Album rozpoczyna dynamiczny, wokalny popis „Litzy”, zatytułowany Zwiąż mnie. Budulec kompozycji stanowi chropowaty, czerpiący pełnymi garściami z rockowej tradycji, gitarowy riff, natomiast ascetyczna melodia wokalna została zaśpiewana (jak przystało na owego charyzmatycznego wokalistę) gardłowo i ogniście. Swoistą przystępność cechują wersy, kończące krótkie cząstki zwrotek, m.in.: „żyje we mnie on”. Refren oplata wyrazisty imperatyw: „zwiąż mnie mocno”, zapadający w pamięć dzięki jego wielokrotnemu powtarzaniu. Tuż po drugiej zwrotce, linia melodyczna ulega nagłemu zagęszczeniu, fascynując kunsztownymi, z lekka orientalnymi ozdobnikami wokalnymi. Ekspresję opisywanego utworu wzmaga ponadto prosta, rozedrgana, charakterna solówka gitary. Od pierwszego przesłuchania jednym z moich ulubionych utworów jest emocjonalnie zaśpiewana przez Tomasza Budzyńskiego piosenka Amen odwagi. Wielobarwnością olśniewają już początkowe płaszczyzny gitary, aż nie wiem, którą uznać za najważniejszą – tę, z dystynkcją powtarzającą pojedynczy dźwięk, a może zamglone, przenikliwe, pełne kolorystycznych fluktuacji motywy, czy wreszcie najbardziej mroczną, opartą na półtonach (najmniejszych odległościach pomiędzy dźwiękami). Partia wokalna Tomasza Budzyńskiego świeci niegasnącym blaskiem szlachetnie rozwibrowanych zwieńczeń fraz i zwiewnością etnicznych melizmatów (rozłożystych ozdobników), okalających słowo „Pan”. Z kolei refren eksponuje tytułowe wyrazy i przyznam, że szczególnie zawieszam ucho na dwóch skokach, otaczających słowo „odwagi”. Najpierw stanowi go dostojna kwarta, a następnie witalna, choć nasycona pierwiastkiem melancholii, tercja. Wspomniany fragment obfituje też w krzepiące, niepozbawione skłaniającego do refleksji, emocjonalnego przekazu słowa: „miej nadzieję w Panu”. Domknięcie całości klamrą spięły hałaśliwe, gitarowe warstwy, naszpikowane tym razem szorstkimi, zadziornymi sprzężeniami. Dariusz Malejonek zaprezentował ogrom swych głosowych możliwości, wręcz wspiął się na ich absolutne wyżyny, w piosence Jesteś wierny. Znów pomysłowością imponuje gitarowy riff, zbudowany z wyrafinowanych, rozłożonych akordów. Początkowo słychać naturalność i subtelność głosu wokalisty, który jednak czasem pozwala sobie na odrobinę ekstrawagancji w postaci specyficznego modulowania głoską „e” w wyrazie „chronię”, wszak końcowe „ę” funkcjonuje wzorcowo jedynie w zapisie. Przystępne ornamenty, towarzyszące linii melodycznej, nie należą do zbyt wirtuozowskich, jednak zamaszyście znaczą swój ślad. Podczas repetowanego wersu: „jestem przed tobą jak zeschła ziemia”, wokalna gwałtowność zdecydowanie przybiera na sile, pozostając z nami aż do schyłku kompozycji. Po piosenkowej prezentacji wykonawczych umiejętności wszystkich trzech solistów, przyszedł czas na utwór miniaturowych rozmiarów – Woda i krew. W roli wiodącego wokalisty po raz drugi słyszymy tu „Litzę”, który na tle błyskotliwych przebiegów perkusji i przestrzennego łoskotu gitar, z rozmachem wykrzykuje melodię, tak naprawdę statycznie repetującą pojedynczy dźwięk. Dzięki tej motoryce i zwięzłości, ze zdwojoną siłą dociera do nas intrygująca rytmizacja chociażby tytułowych słów. Jakże powszechne wyznanie miłości – Kocham Cię, to tytuł kolejnego utworu, przesiąkniętego tęskną, śpiewną melodią. Należy jednak zauważyć, iż adresatem afirmacji miłosnego uczucia jest tutaj Bóg. Świetliste odległości tercji, a także repetowane z galanterią dźwięki, wykonał Darek Malejonek. Za jego w gruncie rzeczy subtelnym, ciepłym głosem podążają szorstkie motywy gitary, natomiast dynamiczny refren dźwięcznym jak dzwon wokalem zaintonował Tomasz Budzyński. W zaanonsowanym fragmencie słychać tytułowe wyrazy, często na końcu ubarwione zwięzłym, aczkolwiek treściwym ozdobnikiem. Po kulminacyjnym okrzyku, przez chwilę rozbrzmiewają szaleńcze kaskady gitarowo-perkusyjnego zgiełku, podkreślające ognisty napęd opisywanego dzieła. Jeszcze więcej ekspresji ma w sobie kolejne solo „Litzy”, zatytułowane Abba Ojcze. Lapidarne frazy wokalne przyciemniają ruchliwe piramidy gitarowych półtonów, dodając utworowi tajemniczości. Najczystszym pięknem oczarowuje znakomita wstawka Tomasza Budzyńskiego od słów: „sam duch Chrystusa”. Jakiś czas później wers: „jesteśmy dziedzicami, dziedzicami nieba” został ubrany w szatę kameralnych, chociaż niepozbawionych wykwintności harmonii wokalnych.

Dopiero wybrzmiała połowa płyty, a muzycznych uniesień czeka nas jeszcze bez liku. Ten sam Bóg jest piosenką, gdzie wiodącą partię z zawadiackim feelingiem (słyszalnym zwłaszcza w początkowych wokalizach) wykonał Darek Malejonek. Pozostali soliści również mają tu swoje wstawki – Budzyński śpiewa uroczyście, „Litza” z kolei raczy nas chropowatymi, krzykliwymi epizodami. Czas na gruntowne oczyszczenie, które zapewnia kompozycja o zagadkowym tytule Mikha’El. Obcujemy tu początkowo z łacińskim egzorcyzmem. „Litza” zaśpiewał go gardłowo, każdy dźwięk wykrzykując wręcz całym sobą. Lirycznym przełamaniem jest przestrzennie wykonana przez Tomasza Budzyńskiego inwokacja: „Michale Archaniele, bądź naszą obroną”. Wyraziste zakończenie utworu wokalną klamrą spina „Litza”, kreując obfity, recytowany słowotok. Zwraca się on tutaj również do zasygnalizowanego wcześniej adresata modlitwy. Odrobinę razi mnie wtłaczanie przez wokalistę (charakterystycznej dla mowy potocznej) zbitki głosek „om” na końcu niektórych wyrazów, wzorcowo zapisywanej i wymawianej jako „ą”. Pomijając ów drobny detal, trudno nie wzruszyć się podczas słuchania tej emocjonalnej pieśni. Solowe utwory Tomasza Budzyńskiego wyróżnia w mojej opinii formalna nieprzeciętność. Dowodem na potwierdzenie powyższej tezy niechaj będzie kompozycja Miłość Chrystusa. Tworzą ją dwa przeplatające się ze sobą, skontrastowane odcinki. Pierwszy – energiczny, rozpędzony, wokalista w otoczeniu instrumentalnej galopady śpiewa wersy, złożone z słów: „miłość Chrystusa przynagla nas”. Drugi urzeka natomiast łagodnością i dumnie kroczącą posuwistością, a także rozpoznawalnością stylu zaanonsowanego twórcy, bowiem w melodii dominują charakterystyczne dla dzieł Budzyńskiego jaskrawe tercje wespół z niepokojącymi, udramatyzowanymi półtonami. Ostatnią solówką Darka Malejonka jest Niewiasta. Uwagę ponownie przykuwa szorstki, nieco rozedrgany riff gitary, jak również prominentna fraza: „niewiasta obleczona w słońce”, ubrana w szykowną szatę przystępnych, repetowanych dźwięków. Akompaniament instrumentalny zaostrzają plemienne stukoty perkusji, swą uporczywą katarynkowością dodające podniosłości. Kiedy słucham kompozycji Roberta Drężka, zatytułowanej Otwórz się niebo, bez trudu daję się ponieść rozkołysanej taneczności zwiewnego walca. Refren hipnotyzuje mnogością uniwersalnych próśb, m.in.: „otwórz się niebo”, „ześlij nam deszcz”, czy: „otwórz się ziemio”. Miękkie, liryczne lądowanie ukazuje samo zwieńczenie utworu, gdy nastrojowa gitara elektryczna, najsubtelniej, jak to tylko możliwe, przy dyskretnym akompaniamencie basu, niczym pozytywka powtarza stałą, zjawiskowej urody melodię. Ochoczo skupiam też uwagę na końcowych stukotach perkusji, żwawo osadzonych w bazowej, tanecznej rytmice. Opisałam w niniejszej recenzji wiele pięknych utworów, ale muszę przyznać, że stuprocentowe, estetyczne spełnienie osiągam podczas każdorazowego przesłuchania nośnego, katarktycznego i podnoszącego na duchu Psalmu 150. Żyzne podłoże do rozkwitu linii melodycznej stanowią etniczne uderzenia perkusji, do których rychło dołączają szorstkie przestery gitary. Zwrotki Tomasza Budzyńskiego tradycyjnie przesiąknięte są jego nieśmiertelnymi patentami melodycznymi, a zatem na przykład opadająca, klarowna tercja otacza drugą i trzecią sylabę wyrazu „firmamencie”, natomiast trzymający w napięciu, tajemniczy półton również okala drugą oraz trzecią sylabę, ale innego słowa – „majestat”. Refren składa się z chóralnych, nisko brzmiących wykrzyknień: „alleluja”. Intrygujący zabieg kolorystyczny występuje w ostatniej zwrotce. Gdy wokalista śpiewa, by chwalić Pana na cymbałach brzmiących, akompaniament instrumentalny stroni od zilustrowania tych fraz anielskimi, świetlistymi dźwiękami z gatunku cymbałopodobnych, zaskakująco palmę pierwszeństwa powierzając nasyconemu mrokiem, metalicznemu basowi. Ostatnie refreny rozlegają się wyłącznie przy wtórze perkusyjnych uderzeń i myślę, że podczas koncertów grupy publiczność do upadłego będzie na cały głos gromko odśpiewywać te przebojowe, radosne zawołania.

Płyta Svrsvm Corda zespołu 2Tm2,3 wspaniale kontynuuje styl kompozytorski formacji, pieczołowicie wypracowany w ramach poprzednich albumów. Nie wiem, czy na rodzimej scenie możemy poszczycić się jakimkolwiek innym zespołem z aż trzema charyzmatycznymi liderami, którzy rzecz jasna swój muzyczny kunszt uwydatniają w solowych utworach, ale nie należy zapominać, że również potrafią gdzieniegdzie stworzyć ciekawe harmonie wokalne. Wszyscy instrumentaliści pokazali, iż z rasową muzyką rockową są za pan brat, siekając zapalczywymi riffami gitar oraz przesiąkniętą etnicznymi inspiracjami, zaciekłą pulsacją sekcji rytmicznej. Nie zależy mi, żeby zespół w przyszłości dokonał jakiejś spektakularnej, stylistycznej wolty, niech po prostu szczerze i z serca częstuje wszystkich chętnych mocą ponadczasowego, biblijnego przekazu, dążąc tym samym do ewangelizacji większej liczby ludzi.

TAGS
Agata Zakrzewska
Warszawa, PL

Muzyka jest moją największą pasją, gdyż żyję nią jako słuchaczka, ale też wokalistka, wykonując przede wszystkim piosenkę literacką i poezję śpiewaną z własnym akompaniamentem fortepianowym. Cenię piękne i mądre teksty, zwłaszcza Młynarskiego, Osieckiej czy Kofty.