Płyty

Doznanie mozaiki stylów w wykonaniu nietuzinkowych osobowości

8 marca 2024
Przedmiotem mojej dzisiejszej recenzji jest płyta z 2020 roku, której walory tak na dobrą sprawę odkryłam dopiero jakiś czas temu. Przedstawiam Wam projekt o tajemniczej, ale swojsko brzmiącej nazwie Gość/Inność i jego album, obdarzony filozoficznym, wielowymiarowym, zaczerpniętym od jednej z piosenek tytułem Gdzieś pomiędzy.

Siłą sprawczą projektu Gość/Inność jest Sławek Pakos – człowiek renesansu, animator kultury, szef wytwórni płytowej W Moich Oczach, a na recenzowanej płycie dodatkowo dał się poznać jako autor tekstów oraz melorecytujący wokalista. Z kolei większość oprawy muzycznej albumu to dzieło Sebastiana Filiksa, znanego jako DJ Feel-X. Początkowo trudno mi było przyzwyczaić się do utkanych przez niego elektronicznych współbrzmień, ale nieoczekiwanie nadszedł w moim życiu moment, gdy ich kunszt dotarł do mnie z całą mocą. Mimo że wydawnictwo Gdzieś pomiędzy zawiera aż 16 utworów, prześledźmy je po kolei, piosenka po piosence.

W (nomen omen) gościnne progi płyty zaprasza nas charakterne, mroczne, zwięzłe Intro. Słychać tu podobno przypadkowo nagrany głos z telewizji, wygłaszający uniwersalne motto o człowieczeństwie oraz poszukiwaniu własnej tożsamości wśród zgiełku i gonitwy świata. Owej nieco poszarpanej, nerwowej recytacji towarzyszy transowy, egzotyczny puls perkusji, natomiast na dalszym planie swój ślad znaczą choćby wysokie, klawiszowe dźwięki oraz dyskretne, niepozbawione orientalnego pierwiastka chórki. Rzeczone warstwy rychło stają się budulcem kolejnej kompozycji, utworu-pytajnika, zatytułowanego Którędy. Nie znając wcześniej kontekstu poetyckich słów Sławka Pakosa, mówiących o coraz silniejszym zderzeniu cywilizacji, postrzegałam je jako podążanie własną drogą, często niestety wyściełaną złowrogim widmem strachu. Przez pierwszych 50 sekund utworu rozbrzmiewa ornamentalna, etniczna wokaliza, a wszechobecny mrok wzmagają tajemnicze motywy basu Sebastiana Witkowskiego. Wokalistą jest tutaj uznany na rodzimej scenie reggae Gutek, którego charyzmatyczna barwa głosu, połączona z niebywałą ekspresją, imponuje szlachetnością. Rozpalający do czerwoności żar wyśpiewywanych przez niego długich dźwięków objawia się w pełnej krasie na słowach: „widziany świat”. Przystępną linię melodyczną cechuje motoryka repetowanych motywów. Na samym końcu chropowate skrecze Sebastiana Filiksa oplatają powtarzane wyrazy: „kiedy idę”, a delikatne, klawiszowe plamy dźwiękowe łagodnie przypieczętowują piosenkę. Gustowność rapowanych fraz urzeczywistnia natchniony, mistyczny tembr głosu moni.jestak, dający o sobie znać w utworze Miłość i strach. Nośny refren kształtuje trafny szlagwort: „tym światem rządzą dwie siły – miłość i strach” oraz słyszalny chwilę później, sugestywny imperatyw: „przestań się bać”. Wokalistka barwnie moduluje swym ciemnym, niskim altem, wielokrotnie stosując równomierne pauzy, przedzielające poszczególne słowa. Dzieje się tak na przykład podczas wykonywania skłaniających do refleksji przemyśleń, ujętych w formie pytań: „czemu nie ma reklamy spokoju”, a także: „czemu nie ma reklamy miłości”. Gęstwinę aranżacyjnych płaszczyzn wzbogacają ostre, przenikliwe, gitarowe dźwięki Darka Duszy, jak również zmysłowe warkoty saksofonu barytonowego, które wytworzył Radek Wocial. Jednym z najbardziej wzruszających utworów na płycie jest Lekkoduch, zaśpiewany przez Roberta Brylewskiego. Ów znakomity muzyk zdążył jeszcze przed niespodziewaną, tragiczną śmiercią, nagrać na nowo piosenkę, którą przed laty napisał z myślą o zespole Kultura. Jego chrapliwy, niski głos pełen jest łagodności, a linię melodyczną cechuje nośność, uwydatniona choćby w powtarzanym wyrazie „nie”, opartym na rozłożonym akordzie. Partię wokalną zdobi ponadto gęsty pogłos, przywodzący na myśl częste eksperymenty Brylewskiego z technikami dubbowymi, charakterystycznymi dla muzyki reggae. „Jestem lekkoduch i człowiek bez ambicji, jestem lekkoduch i człowiek bez perspektyw” – ze smutkiem śpiewa w refrenie wokalista, jednak już po chwili obala zasygnalizowane zarzuty: „mój lekki duch leci do nieba, a perspektywa ciągle się zmienia”. Zachwyca mnie muzyczne puszczenie oka do słuchacza, bo gdy pod koniec utworu padają słowa: „się zmienia”, są one stale powtarzane, czyli wbrew przekazowi pozostają niezmienne. W warstwie aranżacyjnej barwną klamrą całość spinają dostojne dźwięki trąbki (niestety zmarłego w ubiegłym roku) Tadeusza Kuczyńskiego, znanego z zespołu Izrael, natomiast malownicze, dzwoneczkowe motywy gitary akustycznej są dziełem Darka Duszy. Rzeczony gitarzysta swymi dźwiękami „z duszą” ubarwił też kolejną piosenkę – Tak niewiele. Trafiający w samo sedno tekst o radowaniu się z małych przyjemności oraz konsumowaniu życia nieco na uboczu, w opozycji do rozkrzyczanej codzienności, krystalicznie czystym, łagodnym głosem zaśpiewała Ewa Gans. Pełnym blaskiem lśnią tu uniwersalne wersy, takie jak: „to mądre słowa są diamentem”, a także „wiem, żyje się raz”. Pięknie jest przez moment pofrunąć ku niebu za sprawą popowej lekkości, wyróżniającej opisywany utwór.

Poruszający hołd, złożony (również niestety nieżyjącemu od kilku lat) Sławkowi Gołaszewskiemu – filozofowi oraz erudycie, stanowi piosenka Każda chwila z napisanym przez niego tekstem. Być może zdezorientowani zapytacie, czy mam na myśli tak samo zatytułowany utwór z repertuaru zespołu Izrael. Otóż nie, ponieważ doczekał się on zupełnie nowej oprawy muzycznej, a i niektóre frazy tekstu, m.in.: „każda pieśń jest naszym hymnem”, nie występują w tamtym wykonaniu. O ile pierwotna wersja odznaczała się melancholią, nową cechuje swingująca dynamiczność. Zresztą słychać w niej jazzujące plamy dźwiękowe kwartetu smyczkowego, pierwszorzędnie zaaranżowanego przez Bolesława Błaszczyka. Z owymi zamglonymi płaszczyznami kontrastuje mocny, dźwięczny wokal, za który odpowiada Beniamin Sobaniec. Moją uwagę w jego partii szczególnie przykuwa zwiewny, precyzyjny ozdobnik na słowie „ramiona” oraz gardłowa chrypka, okalająca wers: „oto znalazły schronienie”. Nagle malownicze pejzaże smyczków przeradzają się w ostry, czterodźwiękowy, minimalistyczny motyw.  Przy owym kameralnym akompaniamencie rozlega się głos Sławka Gołaszewskiego, łagodnie wypowiadający filozoficzne rozważania, zainicjowane następująco: „przychodzi taki czas, kiedy słowa uciekają od swych znaczeń”. Jego ostatnie wyrazy: „nie ma ciebie”, na chwilę zatrzymuje gęsty pogłos, ale w końcu i one milkną, wieńcząc całą piosenkę. Pokaźną dawkę hip-hopu, połączonego z muzyką soul na światowym poziomie, zaserwowała słuchaczom Monika Biczysko w dynamicznej kompozycji Wrapping My Eyes. Emocjonalną, krzykliwą recytację na przestrzeni zwrotek przełamuje melancholijny refren, którego swingująca śpiewność jest bezdyskusyjna. Nie da się zbagatelizować olbrzymiej siły rażenia, jaką ma w sobie ten świetny warsztatowo kobiecy głos. Wyrazista pulsacja reggae, pogodna, upstrzona symetrycznymi motywami linia melodyczna i przebojowa przystępność to niewątpliwe atrybuty witalnego klejnotu, czyli piosenki Supermarkety. Została ona niegdyś przesłana na pewne forum internetowe jako żart, natomiast Sławek Pakos, najpewniej świadom jej potencjału, wrócił do wcześniejszego konceptu po latach. Rozwinął go, zapraszając dwoje wokalistów – wspomnianą już wcześniej Ewę Gans, ujmującą jaskrawym, wysokim głosem oraz niezmiennie opisywanego przeze mnie w samych superlatywach mistrza dźwiękowego wizjonerstwa – Roberta Brylewskiego. Tekst utworu zawiera garść niebanalnych przemyśleń, gdyż humorystycznie naigrywa się z nieustannego wysypu dóbr materialnych, przestrzegając przed bagatelizowaniem wartości doczesnych. „Kup sobie dzisiaj niebo na raty, w promocji gratis diabeł kosmaty” – uroczym, pełnym wigoru, jak również aksamitnego ciepła głosem inicjuje melodyjny refren Ewa Gans. Z kolei Robert Brylewski (podczas drugiej zwrotki) swym szorstkim, charakterystycznym wokalem wykonuje wzruszającą, uniwersalną złotą myśl: „najważniejsze są wierne i lojalne przyjaźnie”. Teraz będzie mi trudno powściągnąć emocje, bowiem podążając za kolejnością, nadchodzi moja najukochańsza piosenka na recenzowanej płycie, swoisty protest song, zatytułowany Własny raj wspak. Wokalistką jest tutaj znana z szeroko pojętej krainy łagodności – Magda „Cytryna” Turowska, a gitarowo i produkcyjnie wzbogacił niniejszą piosenkę znakomity muzyk, kojarzony choćby z początkowym wcieleniem grupy HeyPiotr Banach. Przyznam, że kiedy po raz pierwszy usłyszałam tekst tej kompozycji, napisany przez Sławka Pakosa, miałam łzy w oczach. Dawno słowa współczesnej piosenki nie przemówiły do mnie tak dobitnie. Pozbawiony jakichkolwiek złudzeń, sugestywny przekaz dociera do nas w nieszablonowej formie listu, podpisanego na samym końcu piosenki: „Polska, twa ojczyzna”. Nasz uciemiężony, poraniony i bezsilny kraj niejako zwraca się do tego, który ma go za nic, traktując przedmiotowo. O jakiego adresata dokładnie chodzi? Dopowiedzcie sobie sami. Szczególna dosadność bije z wersu: „troszczyłam, karmiłam, oddałam się cała, a w zamian ty imię moje kalasz”. Aranżację ozdabiają metaliczne dźwięki klawiszy, a rys akordowy oraz tonacja są tożsame z również niezwykle ważnym dla mnie utworem – Centralą Brygady Kryzys. Różnica jednak polega na tym, że strukturę kompozycji Własny raj wspak niejednokrotnie ubarwia dodatkowy akord F-dur z septymą wielką (nie mogłam sobie odmówić odrobiny fachowej terminologii), przyciemniający i tak już mroczną aurę całości. Ponadto ostrym, rockowym zacięciem, przyprawionym rozedrganiem, urzeka gitarowe solo Piotra Banacha, zbudowane na kanwie wiodącej linii melodycznej Magdy Turowskiej. Głos wokalistki brzmi jasno, wykonawczyni często ekspresyjnie otwiera pojedyncze samogłoski. Wyczuwam w każdym jej dźwięku ogrom emocji, przeważa jednak rozdzierający smutek, wręcz bezradność. Kolaż różnorodnych głosów rozpoczyna intrygującą formalnie, trzymającą w napięciu kompozycję Mandala. Mamy tu do czynienia ze szlachetnymi dialogami wokalnymi, choć właściwie powinnam napisać rapowymi, pomiędzy Niką – artystką, posiadającą ciepły, natchniony alt a Pumą – utalentowanym szydłowieckim raperem. Potoczysty strumień słów tworzą osobiste wyznania autora (ponownie Sławka Pakosa), zresztą ten utwór tekstowo silnie łączy się z epilogiem recenzowanej płyty, do którego dojdę w swoim czasie. Moim ulubionym fragmentem piosenki jest zawadiacka, przystępna część, zaśpiewana przez Nikę, od wersów: „włos dzieli się na czworo, cztery są pory roku”. Pikanterii całości dodają ekspresyjne, przenikliwe skrecze Feel-xa.

„Nie da się przewidzieć nic prócz wschodu słońca” – m.in. taką życiową prawdę oferuje nam piosenka Zmiana, gdzie znów pierwszoplanową rolę odegrał perfekcyjny duet wokalny. Oboje wykonawców zdołało się już solowo zaprezentować na płycie, mam bowiem na myśli moni.jestak i Beniamina Sobańca. Kobieca część rzeczonego tandemu zachwyca rozmarzonymi, płynnymi glissandami, czyli prześlizgnięciami pomiędzy dźwiękami, urzeczywistnionymi w wyrazach: „zmiany” i „miłość”. Beniamin Sobaniec ujmuje natomiast ekspresyjnym, bluesowym sznytem, muzyczny koloryt zagęścił też jaskrawy falset podczas jednego z powtórzeń słowa „było”. Aranżacja śmiało przywołuje czytelne odniesienia do muzyki country, jednak akompaniament instrumentalny, współgrając z tekstowym przekazem, wyróżnia od pewnego momentu dynamiczna zmienność. Po tak żwawym akcencie, znów odrobina refleksji. Zapewnia ją kołysanka Małe wielkie skarby, którą dla swoich synów napisał Sławek Pakos. Co ciekawe, to do niego należy tu wiodąca recytacja, szczera, intymna, ale także pełna rytmicznego wyrafinowania. Kosmiczna oprawa dźwiękowa obfituje w kameralne, przesiąknięte niskimi częstotliwościami, elektroniczne płaszczyzny, upiększone choćby czarującymi, gitarowymi ornamentami, wytwornie zagranymi przez Mietalla Walusia. Warto także wspomnieć o mocnych, urokliwych chórkach Piotra Gutkowskiego, czyli anonsowanego już wcześniej Gutka, przestrzennie rozlewających się po kanałach. Tekst kształtuje mnóstwo ciepła oraz dobrych rad, czule przekazywanych swym latoroślom przez kochającego ojca. Za najbardziej wzruszający epizod recenzowanej kompozycji uważam jeden z refrenów, w całości wyrecytowany szeptem. Diametralną zmianę nastroju czyni utwór Manipulacje, kreatywna retrospekcja niegdysiejszej kompozycji bytomskiego zespołu Ulica. Zasygnalizowana reinterpretacja powstała z udziałem oryginalnego gitarzysty grupy. Rzeczony muzyk – Dariusz Kaz, nie tylko wykonał tu ostre, gitarowe warkoty, lecz także zarapował dynamiczny słowotok. Tytułowy wyraz, jazzująco zaśpiewany przez moni.jestak, mantrycznymi repetycjami oplata refren. Inne charakterystyczne szlagworty to na przykład z wyrzutem zadane pytania: „czy wy tego nie widzicie, czy wy o tym nie wiecie”. Ozdobę piosenki stanowią też dzikie, skreczowo-samplowe pejzaże Sebastiana Filiksa. Utwór His Letter porusza powszechną problematykę zmagań ludzi z depresją. Sławek Pakos swym głębokim, pełnym namysłu i zadumy głosem przeczytał list, otrzymany od swojego przyjaciela z San Diego. Twórca korespondencji przeprasza autora, że długo się do niego nie odzywał, gdyż targały nim poważne kłopoty z codziennym funkcjonowaniem. Akompaniament instrumentalny, niczym pierwszorzędna muzyka filmowa, zilustrował słowa listu. Transowy puls pochodzi ze starego riddimu Roberta Brylewskiego, natomiast rozdzierające zgrzyty gitary wykreował Darek Dusza. Ponadto Włodzimierz Kiniorski za pomocą saksofonu namalował całą gamę nastrojów, rozładowując napięcie w lirycznym zwieńczeniu utworu. Znakomity dziennikarz muzyczny – Mirosław „Maken” Dzięciołowski wygłosił dwujęzyczny (po angielsku i polsku) apel do społeczeństwa, by nie zostawiać w potrzebie ludzi, cierpiących na depresję. Zakończenia obu sekwencji „Makena”, najpierw „call again”, a następnie „zadzwoń znów”, unosi hen, w przestworza gęstwina pogłosu. Pod numerem piętnastym skrywa się piosenka tytułowa – Gdzieś pomiędzy. Jako że Sławek Pakos ma dostęp do wielu niepublikowanych wcześniej nagrań, wydobył ze swych przepastnych archiwów utwór, umuzyczniony przez Roberta Brylewskiego, nagrany podczas sesji do płyty zespołu T.LovePocisk miłości. Nie został on ukończony, a zatem sprawca projektu Gość/Inność dopisał tekst. Tak powstała żwawa, pogodna kompozycja, olśniewająca urokliwymi prawidłami w refrenie: „między młotem a kowadłem, między wójtem a plebanem, w życiu chcę odnaleźć spokój, swoje móc wyrażać zdanie”. Ascetyczne, aczkolwiek drapieżne dźwięki trąbki są tu dziełem wybitnego muzyka, nieżyjącego już Andrzeja Przybielskiego, a za świetlistą, wykonaną dziarsko partię wokalną odpowiada Piotr Maślanka. Jazzujące, etniczne chórki wykreowała natomiast Lena Romul, zarówno dorabiając dyskretny, ale bogaty drugi głos do wiodącej melodii, jak i śpiewając zamglone wokalizy. Nadszedł epilog recenzowanego wydawnictwa, znaczący stempel pomysłodawcy projektu – Sławka Pakosa, streszczenie jego życiorysu w ramach mocnej, punkowej, niespełna czterominutowej pieśni – Curriculum vitae. Dynamiczną aurę brzmieniową urzeczywistnili tu – grający na gitarze ostro i zamaszyście Mietall Waluś, jak również sekcja rytmiczna – Maćko Lisowski oraz podsycający swą partię jazzową energią perkusista – Przemek Borowiecki. W dodatku całość ma charakter międzypokoleniowy, bowiem cudnej urody refren: „żyjesz w chaosie, tato Pakosie” wykonali obaj synowie autora. Melorecytacja Sławka Pakosa imponuje ekspresją, ale też (podyktowanym przez Feel-xowy beat) szaleńczym tempem. Słowa naszpikowane są burzliwymi opowieściami twórcy, pełnymi muzycznych oraz stricte egzystencjalnych uniesień, choć także tych momentów bardziej mrocznych. Rozczula mnie zgrabnie wpleciony cytat z piosenki Nikt zespołu Izrael: „każdy ma prawo decydować o swym losie”, ponadto liryzmem odznacza się samo zakończenie, gdy wokalista porzuca wcześniejszy (melorecytacyjny) środek wyrazu na rzecz subtelnego zaśpiewania kilku ostatnich wersów. Mówi wówczas o potrzebie odnalezienia w sobie spokoju, wieńcząc cały monolog frazą: „chyba już niewiele potrafię tu zmienić”.

Projekt Gość/Inność zasiliło wielu wspaniałych wokalistów oraz instrumentalistów, a ich stylistyczny przekrój sprawia, że album Gdzieś pomiędzy trudno umieścić w jednej, konwencjonalnej szufladce gatunkowej. Można tej płyty słuchać wielotorowo i skoncentrować się chociażby na mnogości barwnych sampli DJ-a Feel-xa, stanowiących czytelne odniesienia do chlubnej muzycznej przeszłości. Z kolei spoiwem recenzowanych piosenek są teksty, których w większości autorem jest spirytus movens opisywanego przedsięwzięcia – Sławek Pakos. Wyróżnia je logika formalna, barwne rymy oraz skłaniająca do refleksji tematyka, koncentrująca się wokół podstawowych ludzkich wartości, poszukiwaniu własnej tożsamości i podążaniu za swoimi ideałami. Nad płytą unoszą się również duchy twórców, których niestety nie ma już wśród nas, dla przykładu wymienię Roberta Brylewskiego, czy Sławka Gołaszewskiego. Myślę, że entuzjaści rocka, reggae, hip-hopu, a nawet jazzu, niewątpliwie znajdą coś dla siebie w tych zarówno refleksyjnych, jak i bardziej żywiołowych, podnoszących na duchu dźwiękach.

TAGS
Agata Zakrzewska
Warszawa, PL

Muzyka jest moją największą pasją, gdyż żyję nią jako słuchaczka, ale też wokalistka, wykonując przede wszystkim piosenkę literacką i poezję śpiewaną z własnym akompaniamentem fortepianowym. Cenię piękne i mądre teksty, zwłaszcza Młynarskiego, Osieckiej czy Kofty.