Płyty

Doznanie nieograniczonej wolności artystycznej

25 sierpnia 2023
„Cosmopolis is not a place, Cosmopolis is open space” – żarliwie śpiewał Tomek Lipiński w tytułowym utworze z drugiej studyjnej płyty Brygady Kryzys. Każdy pretekst jest dobry, by powrócić do tego albumu, a jako że ostatnio udało mi się pozyskać do swojej płytoteki jego pierwsze wydanie, ochoczo przybliżę Wam moje najukochańsze piosenki z Cosmopolis właśnie.

Jeśli miałabym w dwóch słowach zawrzeć sedno recenzowanego albumu Brygady Kryzys, użyłabym wyrazów: „wolność artystyczna”. Cosmopolis to bowiem multum nieskrępowanych dźwiękowych poszukiwań i eksperymentów. Słychać tu kostropatość i nieokrzesanie, ale też łagodną melodyjność. Jest to szalenie rozbudowane wydawnictwo, zatem w poniższych akapitach skoncentruję się jedynie na tych jego fragmentach, które poruszają mnie najsilniej.

Zacznijmy od trzech absolutnie wyjątkowych, anglojęzycznych kompozycji Tomka Lipińskiego. Na początek wspomnę kilka słów o mrocznej piosence – Subway Train. Jej dźwięki perfekcyjnie odzwierciedlają jadące na zakrętach metro, a tekst jest wspomnieniem wokalisty z jego wielu podróży do Berlina Zachodniego tym właśnie środkiem komunikacji miejskiej. Opowiada o ludziach żyjących na marginesie, a mrok owych wersów eksponuje pełna niepokojących półtonów, czyli najmniejszych odległości pomiędzy dźwiękami, warstwa muzyczna. Na tle statycznego, choć niepozbawionego ekspresji pulsu perkusji objawiają się szorstkie gitarowe sprzężenia. Skoro wywołałam perkusję, uzupełnię, że odpowiada za jej dźwięki znakomity, nieżyjący już niestety muzyk – Piotr „Stopa” Żyżelewicz. Do niego należą tu choćby błyskotliwe przebiegi, będące kunsztownymi pomostami pomiędzy każdą zwrotką a refrenem. Melodia zwrotek brzmi jakby zza mgły, a głos Lipińskiego ma w sobie pierwiastek metaliczności, czytelnie nawiązujący do  jego słynnego „blaszanego” wokalu z legendarnego debiutu zespołu, czyli Czarnej Brygady Kryzys. W przebojowym refrenie słowa: „living in a subway train” oplatają powtarzane dźwięki, układające się w melancholijny, rozłożony akord. Na uwagę zasługuje też samo zakończenie, gdy wieńczące całość gitarowe sprzężenie celowo gryzie się z ostatnim dźwiękiem wokalu, jeszcze mocniej uwydatniając tajemniczość tej masywnej, ponurej w swym wyrazie piosenki. Jako że jestem niestrudzoną tropicielką intertekstualnych nawiązań w postaci cytatów z muzyki klasycznej, nie powinno dziwić, iż szczególną estymą darzę kompozycję What To Do To Be True. Tomek Lipiński zgrabnie wplótł tu cytat z utworu norweskiego kompozytora – Edvarda GriegaW grocie Króla Gór. Ową orientalną i niezwykle śpiewną melodię wielokrotnie intonują pełne rozmarzenia, syntetyczne smyczki. Iście kosmiczny nastrój kontynuują rozedrgane płaszczyzny gitary oraz urzekający subtelnością wokal. Z zachwytem też każdorazowo wyczekuję ostatniego refrenu, który ozdabia zwięzły, ale niebywale wyrazisty, zmysłowy pomruk zjawiskowej wokalistki – Vivian Quarcoo, użyczającej wielokrotnie swojego głosu, m.in. na drugiej płycie formacji Izrael Nabij faję. Przejmujący utwór tytułowy, którego puenta zainicjowała niniejszy wpis, to piękna opowieść o wolności, wymianie myśli i poszukiwaniu przestrzeni, de facto istniejącej jedynie w duchowym wymiarze. Owe ocierające się o metafizykę, katarktyczne słowa, są nierozerwalnie sklejone z pogodną linią melodyczną, która przez swoją przystępność i witalność kojarzy mi się ze spuścizną formacji U2. Nie należy jednak powierzchownie, czyli tylko z perspektywy melodii, patrzeć na piosenkę Cosmopolis, gdyż w dużej mierze kształtuje ją brzmienie. Chropowate pojękiwania gitary Roberta Brylewskiego wzbogaca motoryka sekcji rytmicznej, a gdzieniegdzie dochodzą również do głosu wyrafinowane harmonie wokalne. Linię melodyczną refrenu nabudowują świetliste tercje, których śpiewność oraz równomierny przepływ niemal natychmiast zapadają w pamięć.

Na opisywanej płycie kilkakrotnie swój kompozytorski kunszt zaprezentował wspomniany przed momentem Robert Brylewski, twórca, mający niebagatelny wpływ na moją muzyczną wrażliwość. Szczególnym blaskiem lśni tu spójna, w sposób bezprecedensowy zatytułowana miniaturka – Żondzi xionc (pisownia oryginalna). Błyskotliwe pejzaże gitary współgrają tu z przestrzennymi, wokalnymi warstwami, których zagęszczenie słychać w nośnym, przesiąkniętym dramatyzmem refrenie, wykonanym efektownie i ze szlachetnym feelingiem. Bardzo skondensowaną i klarowną formę posiada kolejna kompozycja Brylewskiego, czyli I Need You, zresztą właśnie do zaanonsowanego twórcy należy tutaj wiodąca melodia wokalna. Jego głos ujmuje ciepłem, subtelnością i z lekka zachrypniętą barwą. Nie zawaham się określić tej piosenki mianem orientalnej, wręcz arabsko-hinduskiej. To właśnie egzotyka opisywanych dźwięków wespół z wyrazistymi oddechami, które wokalista hałaśliwie nabiera, przerywając tym samym krótkie motywy, czynią ów zmysłowy i chropowaty utwór absolutnie wyjątkowym. Piosenka F.U.C.K. stanowi jasny, buntowniczy komunikat, skryty w gąszczu znamiennych literek. Zwięzłe frazy zwrotek to gorączkowo wykrzyczane skrótowce. Tytuł rozkwita w pełni podczas refrenu, ubrany w muzyczną szatę opadającego motywu. Ostatnim utworem, sygnowanym kompozytorskim stemplem Roberta Brylewskiego jest monumentalne Age Of Iron. Porusza mnie tutaj głębia różnych warstw, tworzących absolutnie malowniczy konglomerat barw. Pojawiają się pejzaże gitary, momentami łagodne, to znów szorstko przesterowane, percepcyjnie odbierane jak kakofoniczne plamy. Z rzeczonej instrumentalnej gęstwiny wyłaniają się też czasem nieco spłaszczone dźwięki, które jednoznacznie kojarzą mi się z przenikliwym i kanciastym brzmieniem drumli. Ascetyczna melodia wokalna najbardziej fascynuje mnie swoim kunsztem w refrenie, gdy wielokrotnym repetycjom podlegają tytułowe słowa. Słychać w nich podniosłą kwartę, która sprawia, że ta piosenka nabiera jeszcze bardziej uroczystego charakteru.

Zasygnalizowana w poprzednim akapicie kompozycja Żondzi xionc nie jest jedynym polskojęzycznym akcentem na Cosmopolis. Kilka innych utworów w języku rodzimym także zasługuje na choćby krótki komentarz. Warto przywołać tu fenomenalny przekład piosenki All Along The Watch Tower Boba Dylana, a zatem Naokoło wieży. Jako ciekawostkę dodam, że pierwsze wydanie recenzowanego albumu obecnie uchodzi za rarytas, gdyż zawiera właśnie tę kompozycję, niestety już na reedycjach doszły do głosu kłopotliwe kwestie, związane z prawami autorskimi. Wersja Brygady Kryzys ma w sobie szczerą spontaniczność gitarowych dźwięków oraz ciepły liryzm melodii wokalnej, uwydatniony już w pierwszym wersie: „musi być stąd jakieś wyjście”. Czyniące baśniową atmosferę, dystyngowane legato, a więc śpiewne łączenie ze sobą dźwięków, kształtuje rozczulający melodyjnością refren. Dominują w nim krótkie, podniosłe odcinki wokalne. Interesującym detalem wykonawczym jest ponadto charakterne wyeksponowanie głoski „r” w wyrazie „zawarczał”. Buntowniczość stanowi atrybut kompozycji Wojna. Jej anglojęzyczny pierwowzór, zatytułowany War Saw, pochodzi jeszcze z sesji do Czarnej Brygady Kryzys. Wykonanie zawarte na Cosmopolis cechuje wolniejsze tempo i psychodeliczna podniosłość. Wyrazisty riff gitary dialoguje tu z przesiąkniętymi kontestacją okrzykami wokalnymi. Płynący z nich przekaz niestety ani trochę nie stracił na aktualności, chociaż wiadomo, że obecne w tekście pałowanie oraz eksterminowanie było znakiem czasów, w których utwór powstał, czyli PRL-owskiej rzeczywistości. Najsilniejsze inspiracje muzyką reggae można dostrzec w zagrzewającej do walki ze złem tego świata kompozycji Nie daj się. Gitarowe motywy przejrzyście kontrapunktują z wokalnymi hasłami, z których najczęściej powtarzanym jest: „nie daj się, nie daj się ogłupić”. Słychać też uniwersalne frazy, niezwykle podnoszące na duchu: „ty jesteś bezcenny”. Aranżacyjne urozmaicenie bez wątpienia stanowią ostre dźwięki saksofonu i w tym miejscu należy wspomnieć, iż na płycie Cosmopolis kunsztowne solówki zagrało dwóch znakomitych saksofonistów – Alek KoreckiWłodzimierz Kiniorski. Jedną z instrumentalnych warstw, którą najsilniej słychać w samym zwieńczeniu, są uporczywe motywy, często słyszane podczas oczekiwania na telefoniczne połączenie. Co ciekawe, chwilę później występują odgłosy, świadczące o tym, że telefon został odebrany, ale dalszy przebieg rozmowy możemy sobie jedynie wyobrażać, bo piosenka niespodziewanie wygasa. Czyż mogłabym w swoich rozważaniach nie wspomnieć o flagowej kompozycji Brygady Kryzys z recenzowanej płyty? Przecież to jak pominięcie milczeniem Yesterday podczas opisywania Beatlesowskiego Help. Nie pozostaje mi więc nic innego, tylko uhonorować ją osobnym akapitem.

To co czujesz, to co wiesz jest utworem zjawiskowej urody. Wyrazista rytmika spod znaku reggae sprzyja literackim hasłom, obecnym w tekście. Słowa poruszają tu problematykę relacji międzyludzkich, gdy wiele spraw się komplikuje i trudno im podołać. Przyznam, że zawsze nieopisane wzruszenie wywołuje we mnie perfekcyjny czterowiersz: „nauczymy się kochać, przestaniemy się bać, życie stanie się muzyką, stanie się, to co ma się stać”. W zwrotkach wokalista śpiewa zamaszyście, z kolei refren to oaza spokoju. Dodatkowo pierwiastek onirycznej zadumy serwuje nam Vivian Quarcoo, śpiewająca tytułowe słowa wespół z Tomkiem Lipińskim swym eterycznym, krystalicznie czystym głosem. Rzeczony fragment upiększają też rozedrgane, finezyjnie zamglone współbrzmienia mandoliny. W kontekście To co czujesz… muszę jeszcze wspomnieć o saksofonowej solówce Włodzimierza Kiniorskiego, moim zdaniem jednej z najpiękniejszych w historii muzyki. Rozpościera się ona w nagraniu od 2’17’’ do 3’36’’, a jej ciepło i aksamitna subtelność od zawsze przywodzą mi na myśl brzmienie innego dętego instrumentu – oboju. Apogeum, wręcz prawdziwy Mount Everest melodyjności owego saksofonowego epizodu dociera do nas od 2’43’’, gdy pięciodźwiękowe motywy urzekają śpiewną symetrią oraz chwytającą za serce melancholią. Ten piosenkowy pomnik ze spiżu podczas koncertów nabiera różnych kształtów, będąc często pretekstem do efektownych improwizacji. Obecnie Tomek Lipiński łączy ją z kompozycją ze swego solowego dorobku – Nie idź w tamtą stronę, również mającą wyrazisty korpus reggae.

Płyta Cosmopolis Brygady Kryzys stanowi jedno z najciekawszych, najbardziej pomysłowych wydawnictw w historii polskiego rocka. Powstały na początku lat dziewięćdziesiątych album to wyraz wolności artystycznej bez ograniczeń, gdzie egzystencjalne prawdy współistnieją z szeregiem dźwiękowych eksperymentów. Brzmieniowe poszukiwania do dziś urzekają nowatorstwem, słychać bowiem echa muzyki klasycznej, mariaże z reggae oraz silne zachłyśnięcie się orientalizmami. Taka właśnie jest ta płyta, różnorodna stylistycznie, a jednocześnie przystępna. Wszak wydawać by się mogło, iż rzężące, gitarowe płaszczyzny Roberta Brylewskiego zupełnie nie pasują do śpiewnych melodii Tomka Lipińskiego. Myślę jednak, że właśnie w takim ścieraniu się kontrastujących ze sobą barw tkwi bezprecedensowość przestrzennego, wolnościowego manifestu, jakim niewątpliwie jest Cosmopolis.

TAGS
Agata Zakrzewska
Warszawa, PL

Muzyka jest moją największą pasją, gdyż żyję nią jako słuchaczka, ale też wokalistka, wykonując przede wszystkim piosenkę literacką i poezję śpiewaną z własnym akompaniamentem fortepianowym. Cenię piękne i mądre teksty, zwłaszcza Młynarskiego, Osieckiej czy Kofty.