Doznanie malowniczych odcieni jazzu
Dawno jazzowa płyta nie uniosła mnie w przestworza tak, jak najnowszy album znakomitej pianistki Agi Derlak. Nosi on tytuł Parallel i w moim odczuciu jest wręcz upstrzony muzycznymi kontrastami. Łagodne płaszczyzny fortepianu ścierają się z chropowatymi zgrzytami saksofonu i trąbki, a melodyjność niejednokrotnie dialoguje zawzięcie z efektownymi improwizacjami. W dodatku brzmieniowy koloryt często wyznaczają wokalno-smyczkowe dźwięki, które czynią tę muzykę jeszcze bardziej przestrzenną i przyjazną dla ucha.
Na album Parallel składa się zaledwie dziesięć kompozycji, ale wbrew pozorom nie jest to krótkie wydawnictwo. Rozbudowane utwory co krok częstują spektakularnymi zwrotami akcji. Już pierwszy kontakt z rozpoczynającym płytę dziełem tytułowym był dla mnie obcowaniem z czymś wysublimowanym, a zarazem ciepłym i przebojowym. Do uroczystych uderzeń perkusji rychło dołącza ascetyczna, mroczna w swym wyrazie fortepianowa melodia mistrzyni ceremonii – Agi Derlak. Hałaśliwie wtórują jej niezwykle szlachetne motywy saksofonu, wykreowane z olbrzymią pieczołowitością. Swą obecność ekspresyjnie zaznacza też dostojna, ostra trąbka. Szczególnie poruszają mnie momenty, gdy z wirtuozowskimi popisami pianistki dublują się słyszalne w oddali anielskie wokalizy. Podśpiewuje je trochę na wzór światowego geniusza jazzowej pianistyki – Keitha Jarretta sama Aga Derlak. Jakiś czas później niczym nośny refren powraca początkowa część, pełna dynamicznej rozmowy pomiędzy fortepianem a instrumentami dętymi, natomiast w metrycznych ryzach wszystko precyzyjnie trzyma sekcja rytmiczna, czyli szemrząca perkusja oraz tajemniczy kontrabas. Kulminacja opisywanej kompozycji należy do mknącego po dźwiękach z prędkością światła saksofonu, zadziwiającego gwałtownymi przeskokami pomiędzy rejestrami. Liryczny nastrój utworu Present Past przede wszystkim jest zasługą instrumentów smyczkowych, za które odpowiada jedyny w swoim rodzaju Atom String Quartet. Przywołani muzycy grają zarówno arco, a więc tradycyjną metodą z użyciem smyczka, jak i nieco dzwoneczkowo, świetliście – techniką pizzicato, czyli szarpiąc struny palcami. Zadumana partia fortepianu urzeka bogatą ornamentyką oraz rzewnym charakterem. Masywnymi, zgrzytliwymi motywami gdzieniegdzie zaostrza ją saksofon. Krystalicznie czysta subtelność z gracją daje o sobie znać podczas perlistych dźwięków fortepianu w wysokim rejestrze. Na przestrzeni opisywanego dzieła mamy też do czynienia z taneczną rytmiką, w ramach której fortepian wespół z saksofonem (rzecz jasna pod auspicjami perkusji) zapraszają do dyskretnego podrygiwania. To właśnie w motywice powyższego dętego instrumentu, niejako archetypu muzyki jazzowej, roi się od uporczywie powtarzanych, frywolnych dźwięków. Pięknie jest wsłuchiwać się w te kaskady współbrzmień, ponieważ ich nastrój ulega zmianie praktycznie co moment. Definitywne zwieńczenie utworu to jednak niezmącona niczym delikatność, bowiem malownicze smyczki, zamglony fortepian i dyskretne postukiwania sekcji rytmicznej przypieczętowują całość niewiarygodnie cichym, instrumentalnym, jednak mówiącym więcej niż jakiekolwiek słowa, szeptem. Moimi najukochańszymi kompozycjami z albumu Parallel są następujące po sobie dwa utwory – The Word oraz Tempo. Pierwszy z wymienionych stanowi piękny, niezwykle uniwersalny opis słowa i należy uściślić, że jest to jedna z kilku kompozycji wokalno-instrumentalnych. Za malowniczą partię wokalną odpowiada Basia Derlak, o której pisałam jakiś czas temu w kontekście mojego ukochanego zespołu Afro Kolektyw. Wykreowana przez nią melodia pełna jest skomplikowanych skoków interwałowych, a zatem sporych odległości pomiędzy dźwiękami. Kiedy weźmiemy pod lupę opisywaną linię melodyczną, ujmuje ona zwiewnością przy jednoczesnym (gigantycznym wręcz) skomplikowaniu wykonawczym. Jeśli chodzi o dokładny jej kształt, słychać tu nie tylko bliskie odległości pomiędzy dźwiękami, czyli melancholijne sekundy, lecz także nieco większe, dla przykładu wymienię dostojne, pełne przepychu kwarty. W akompaniamencie instrumentalnym królują z kolei smyczki, gładkie, liryczne, rozedrgane, a wyrazisty rytm wprowadza kostropaty brzmieniowo, szlachetnie mroczny kontrabas. Warto też zwrócić uwagę na zmysłową miękkość, z jaką Basia Derlak łagodnie wykonała słowa: „najmilszy mój”. Saksofon czaruje delikatnymi, śpiewnymi melodiami, czasem jednak pozwala sobie na odrobinę ekstrawaganckiej wirtuozerii. Utwór zatytułowany Tempo po raz pierwszy usłyszałam w pewnym anglojęzycznym podcaście, gdy Aga Derlak barwnie i z przejęciem omawiała jego formę, częstując wówczas odbiorców jedynie poćwiartowanymi ułamkami owej kompozycji. Odliczałam zatem dni do usłyszenia tego dzieła w pełnometrażowej odsłonie. Ani przez chwilę nie zawiodłam się finalnym kształtem, wręcz przerósł on moje najśmielsze oczekiwania. Najpierw do głosu dochodzi podniosły, kwartowy motyw smyczków pizzicato, po chwili przeradzający się w przesiąkniętą dramatyzmem melodię, zdominowaną przez celowo postrzępione dźwięki. Następnie rozkwitają niebiańskie wokalizy oraz urzekająca oryginalnością partia fortepianu, wykonana początkowo w innym rytmie niż pozostałe instrumenty. Wokal brzmi tu w sposób głębszy i bardziej rozedrgany niż w innych kompozycjach. Szczególnie wzruszają mnie do łez dwa momenty melodyczne. Pierwszy uroczyście wkracza od słów: „gubię się w naszym tempie”, a drugi romantyczną refleksyjnością oplata wers: „ale Ciebie wciąż pamiętam”. Dystyngowany ukłon dźwiękowy to natomiast wytworne wydłużenie głoski „a” w wyrazie „rozpoznać”. Zasygnalizowana podniosłość jest też zasługą kunsztownych motywów sekcji dętej. Esencjonalna miniaturka o egzotycznym tytule Recuerdo koi delikatnością fortepianowej melodii, rozbłyskującej na tle perkusyjnych szmerów. W dalszej kolejności wyrazisty rytm perkusji kontrastuje z lirycznie płynnymi, klawiszowymi motywami.
Wbrew tytułowi kompozycja Too Soon wcale nie jest zbyt krótka, wręcz przeciwnie, trwa kilkanaście minut i fascynuje mnogością muzycznych detali. Saksofon kreuje rozkołysaną, emocjonalną melodię, pełną lirycznej nostalgii, a po chwili nieco chropowatości do tych dźwięków wprowadza trąbka. To bodaj najbardziej awangardowe dzieło, gdyż fortepianowe akordy ulegają zmianie w zawrotnym tempie, natomiast wspomniany wyżej saksofon nie przestaje zaskakiwać wielością finezyjnych, zmysłowych dźwięków, obfitujących w niezliczoną ilość kolorystycznych fluktuacji. Z czasem na pierwszym planie słychać wielokrotnie powtórzony, symetryczny, trzydźwiękowy motyw, zasadniczo dość prosty, jednak do głębi poruszający śpiewnością. Na jego kanwie rozbrzmiewa szereg improwizacji, chwilami jest on nawet słyszalny w wyższej tonacji niż na początku. Kolejna kompozycja z udziałem aksamitnego wokalu Basi Derlak nosi tytuł Pojutrze. Nieregularna liczba sylab skleja się organicznie z wyrafinowaną linią melodyczną, a w akompaniamencie królują saksofonowo-smyczkowe motywy. Wraz z przebiegiem dzieła to właśnie saksofon przejmuje rolę wykonawcy wiodącej melodii. Utwór Things I’ll Never Have stanowi bodaj najłagodniejszy, najbardziej tęskny fragment albumu Parallel. Partia wokalna znów prowadzona jest nieziemsko, Basia Derlak subtelnie maluje dźwiękami zapadającą w pamięć, na wskroś słowiańską melodię, a najbardziej chwytający za serce moment to śpiewność wersów: „nie wolno marzyć” oraz „nikt nie powie”. Warto też wspomnieć o wokalnym rozedrganiu, emocjonalnie upiększającym wyraz „jeszcze”. Eteryczną narrację nabudowują ponadto trąbka oraz smyczki. Echo stanowi ostatnie, formalnie złożone dzieło, zainicjowane imponującym, w pełni solowym popisem fortepianu. W partii Agi Derlak przeplatają się natchnione, nieco poszarpane motywy z gęstymi, akordowymi współbrzmieniami. Selektywność owych warstw jest ujmująca, a szmery podczas zmieniania przez pianistkę pedału również mają swój udział w kształtowaniu dramaturgii całości. Wtem, zupełnie niespodziewanie do fortepianu dołącza sekcja rytmiczna i szczególnie kontrabas momentami przejmuje rolę stricte melodyczną, żwawo dyskutując z głównym klawiszowym instrumentem. Epilog albumu jest także muzycznym zwieńczeniem opisanej przed chwilą kompozycji. To miniaturka, zatytułowana Echo Outro i tutaj już w pełnej krasie objawia się nam Aga Derlak solo. Tkana przez nią melodia złożona jest z symetrycznych, nośnych motywów, a w końcowym, perlistym akordzie dla mnie zamyka się wszechświat, bo właśnie w takiej, niemal impresjonistycznej malowniczości tkwi wyjątkowość tych jedynych w swoim rodzaju dźwięków.
Aga Derlak to fenomenalna pianistka, zachwycająca niebywałym warsztatem oraz inwencją twórczą podczas kreowania szlachetnych, iście słowiańskich melodii. Towarzyszący jej na zjawiskowym albumie Parallel wspaniali muzycy także odpowiadają za całą paletę brzmieniowych kolorów. Sekcja rytmiczna wyznacza wyrafinowany puls, instrumenty dęte grają natomiast dostojnie, momentami subtelnie, to znów szorstko, ze szczyptą żarliwej wirtuozerii. Aksamitne, smyczkowe płaszczyzny niebiańskiego Atom String Quartet, a także maestria olśniewającego, zapierającego dech w piersiach wokalu Basi Derlak nie mają sobie równych. Dzięki powyższym poetom dźwięków owe anielskie kompozycje mimo charakterystycznej dla jazzu złożoności, formalnego skomplikowania i dynamicznych improwizacji, wprost oczarowują przystępną melodyjnością.