Doznanie poszanowania tradycji przy jednoczesnej obecności tu i teraz
Od kilkunastu lat śledzę twórczość Wojtka Mazolewskiego – muzyka o nietuzinkowej wrażliwości i otwartym umyśle. Tym bardziej ucieszyła mnie więc jego najnowsza płyta, zatytułowana Yugen 2 – Jestem, na której muzyczna tradycja miesza się ze współczesnością. Rock często płynnie przechodzi w jazz, blues, hip-hop oraz liryczną piosenkowość, zresztą – postaram się w poniższych akapitach przekonać Was o różnorodności tych dźwięków.
Album otwiera kompozycja Jestem Jestem Jestem z gościnnym udziałem Szczyla – jednego z najbardziej uznanych raperów młodego pokolenia. Zanim jednak rozbłyśnie jego solowy popis, naszym uszom ukazują się repetowane słowa tytułowe, ubrane w motoryczną szatę powtarzanych dźwięków, tworzących nośną melodię. Chwilę później Szczyl raczy nas ekspresyjną zwrotką, przerywając krótkie odcinki spazmatycznymi oddechami i wyraziście eksponując choćby głoskę „r”. Jego krzykliwej partii towarzyszą między innymi mroczne, gitarowe przestery, których celowa deformacja wzmaga wszechobecną szorstkość. Ozdobą w pełni instrumentalnej kompozycji Wszystko, co mnie pamięta są malownicze, gitarowe warstwy. Pierwszą stanowią gwałtowne akordy, druga natomiast to bluesowa melodia, której znakiem rozpoznawczym jest tzw. bending, czyli specyficzne podciąganie strun. Owe pejzaże w rytmicznych ryzach trzyma ascetyczny puls perkusji, czasem jedynie wzmocniony wytwornymi terkotami. Kulminację opisywanego utworu zdobią malownicze odgłosy śpiewu ptaków. Z tych dźwięków natury wyłania się kolejna piosenka, zatytułowana Nagi, w której słychać głównie rozedrgany, ornamentalny wokal Joanny Halszki Sokołowskiej oraz lekko zachrypnięty, żarliwy głos Beli Komoszyńskiej. Zagrzewa tu do walki przebojowy refren: „za nasze szczęście, za piękne dni, gorące noce, modlę się dziś”. Upiększają go płynne glissanda, czyli prześlizgnięcia pomiędzy dźwiękami, a akompaniament instrumentalny obfituje w subtelne melodie fortepianu i gitary. Psychodeliczny nastrój, spowity przestrzennym pogłosem i przesiąknięty zmysłowymi warkotami, objawia się w utworze Pływające kamienie. Główna melodia należy tu do gitary, a plemienny rytm wyznaczają chłodne postukiwania perkusji. Gdzieniegdzie też dają o sobie znać zamglone dźwięki fortepianu, jednak warto odnotować, że całość urywa się dosyć gwałtownie. W centrum płyty obcujemy z prawdziwym absolutem, dla mnie najznakomitszym utworem na całym albumie, zatytułowanym Miłość. Kształtują go melodyjne warstwy gitary, gęsto, stereofonicznie rozprzestrzeniające się po kanałach. Ponadto mamy tu do czynienia z wokalną różnorodnością. Matową delikatność prezentuje Wojtek Mazolewski, klarowną śpiewnością urzeka Ifi Ude, dynamiczność to z kolei atut rozwibrowanego głosu Joanny Halszki Sokołowskiej, a w oddali pobrzmiewa nieco szorstki w swym wyrazie wokal Beli Komoszyńskiej. Tekst recenzowanej piosenki kształtują poetyckie opisy miłości, których siły nie umniejszają nawet częstochowskie rymy. Dla przykładu zacytuję sam początek: „miłość jest jak ogień, miłość jest jak dzwon, miłość jest jak ona, miłość jest jak on”. W akompaniamencie instrumentalnym królują wspomniane melodie gitary, otoczone wyrafinowanymi, nieco rozklekotanymi uderzeniami perkusji. Czasem też aurę brzmieniową ubarwiają łagodne motywy fortepianu oraz ostre dźwięki basu. Nagle do głosu dochodzi filozoficzna, rozbłyskująca na zasadzie puenty fraza: „żyjesz, aby kochać wszystkich, siebie też”. Ponadto każdą zwrotkę wieńczy powtarzane słowo „razem”, jeszcze bardziej podkreślające uniwersalność i wspólnotowość wykonywanych słów.
Niech nikt się nie łudzi to solowy popis wokalny Wojtka Mazolewskiego. Jego głos urzeka subtelnością, kontrastując z szorstkimi, celowo niedostrojonymi płaszczyznami gitary. „Niech nikt się nie łudzi, że życie nam spaskudzi” – delikatnie, aczkolwiek stanowczo śpiewa wokalista. Bezpośrednio po obu refrenach objawia się wyrafinowane, pełne ostrości solo gitary. Protest song Czas odrodzenia to przede wszystkim rozproszone szurania perkusji. Wymiennie słychać tu intymną recytację Wojtka Mazolewskiego wespół z wokalnymi popisami Joanny Halszki Sokołowskiej. Ów konglomerat barw wzmacnia również wielowarstwowa, szorstko brzmiąca sekcja dęta, często obfitująca w przenikliwe ornamenty. Najbardziej czytelnym odwołaniem do korzeni jest kolejna instrumentalna kompozycja – First Blues z kluczową rolą bendingów gitary, wyraziście i przenikliwie bijących na alarm za sprawą klarownych, nieco rozedrganych dźwięków. Można tu bez trudu dać się ponieść mantrycznemu rytmowi i swego rodzaju monotonii, w której paradoksalnie dostrzegam atut całej kompozycji. Najbardziej pogodną linią melodyczną odznacza się wytwornie balladowy utwór, zatytułowany Czasem. Matowy mrok jest tu nieodłącznym atrybutem głosu Wojtka Mazolewskiego. Interludia, a więc przerywniki instrumentalne, ponownie należą do zmysłowo rozwibrowanych, bluesowych dźwięków gitary, momentami tylko przełamanych fortepianową łagodnością. Epilog albumu to wielowymiarowe, trwające ponad sześć minut dzieło – Dzwon życia. Niebywałym kunsztem zachwyca mnie tu emocjonalność charakterystycznego, żarliwie zachrypniętego głosu Beli Komoszyńskiej. Wykreowane przez wokalistkę przestrzenne ozdobniki dodatkowo wzbogacają tajemnicze motywy gitary. Tutaj też daje o sobie znać łagodna matowość subtelnej linii melodycznej Wojtka Mazolewskiego, którego wokalna statyczność hipnotyzuje, przenosząc mnie w inny wymiar. „Niech zabrzmi życia dzwon, niech zabrzmi na całym świecie” – barwnie puentują całość unisono Komoszyńska i Mazolewski. To wyraźny znak, że owa eklektyczna dźwiękowa podróż właśnie dobiegła końca.
Płyta Yugen 2 – Jestem Wojtka Mazolewskiego stanowi przede wszystkim ogromny szacunek do tradycji. Pojawiają się wpływy bluesa, dyskretnym echem pobrzmiewa też korzenny jazz, natomiast wokalnie króluje współczesny sposób śpiewania. Rozbłyskuje tu cała paleta barw, od łagodności głosu samego Mazolewskiego, przez rozedrgane melodie Joanny Halszki Sokołowskiej, aż po głębię żarliwie emocjonalnych dźwięków, zaserwowanych przez Belę Komoszyńską. Teksty piosenek poruszają problematykę współczesnego świata, zwracając uwagę na kluczowe wartości ludzkiej egzystencji, takie jak miłość i dobro. Choć na tej płycie nie brakuje odniesień do wielu muzycznych stylistyk, jej siła tkwi w ogromnej spójności, dzięki której wszystkie utwory następują płynnie po sobie, tworząc nierozerwalną całość.