Płyty

Doznanie teatralnego mroku

24 lutego 2023
Być może ryzykownym krokiem jest tytułowanie płyty liczbą 404, która w nomenklaturze komputerowej oznacza error (błąd). Na tak wyszukany pomysł wpadł jednak zespół Widmoid, wypuszczając na światło dzienne epkę, czyli minialbum, zatytułowany właśnie 404. Teatralny mrok, jak również ekspresja i melodyjność wchodzących w skład całości pięciu piosenek na tyle mnie zaintrygowały, że z przyjemnością napiszę Wam o nich nieco więcej.

Widmoid to supergrupa, gdyż złożona jest z wykonawców, którzy doskonalili swój warsztat w wielu zespołach. Można zatem powiedzieć, iż jedli chleb z niejednego artystycznego pieca. Klawiszowiec – Rafał Ptaszyński grał niegdyś w niezwykle bliskim mi Afro Kolektywie, basista – Marcin Ciempiel znany jest z wielu rockowych grup, między innymi to on wykonał zjawiskową partię w kultowym Się ściemnia Maanamu, a perkusista – Kuba Kinsner kojarzony jest z formacją Vavamuffin. Z kolei wokalne serce Widmoidu to wykonawczyni obdarzona ekstremalnie niskim głosem, przyprawionym gdzieniegdzie zmysłową chrypką – Julia Stelmaszczuk. Na epce 404 słychać przede wszystkim rockową energię z domieszką synth popu. Wydawnictwo rozpoczyna kompozycja Odrastasz podwójnie, spowita syntetycznym mrokiem. Klawiszowa plama dźwiękowa stanowi początkowo wstęp względem zdecydowanej, dynamicznej partii wokalnej. Jak już wspomniałam, głosowymi atutami Julii Stelmaszczuk są szorstka chrypka i niski tembr, ale warto do tego dodać jeszcze nienaganną precyzję w zakresie dykcji. Znak rozpoznawczy refrenu utworu stanowią skomplikowane odległości pomiędzy dźwiękami, na przykład najeżone orientalizmem półtony, a niezbity dowód na anonsowaną chrypkę wokalistki pojawia się, gdy śpiewa ona drugą sylabę tytułowego wyrazu „odrastasz”. Akompaniament instrumentalny ubarwiają zmysłowe warkoty syntezatorów, słyszalne w równych odstępach czasu. Po dwóch zwrotkach i refrenach dociera do nas z kolei śpiewne, oparte na powoli wybrzmiewających dźwiękach solo klawiszy. W zwieńczeniu piosenki pojawia się jeszcze jedna klawiszowa solówka, nieco bardziej jaskrawa od poprzedniej, imitująca swym brzmieniem dzwoneczki. Od pierwszego przesłuchania moim faworytem na recenzowanej epce jest niezwykle melodyjna kompozycja Zegary i serca. W warstwie tekstowej została tu poruszona problematyka szeroko pojętej przemocy i ów dramatyzm ma swoje odzwierciedlenie w muzyce. Niepokój słyszalny jest bowiem już za sprawą początkowych, symetrycznych, trzydźwiękowych motywów klawiszy, które z czasem stają się efektownymi interludiami (przerywnikami) pomiędzy fragmentami śpiewanymi przez Julię Stelmaszczuk. W zwrotkach fascynuje mnie wokalny mrok niskich rejestrów oraz kunsztowne ornamenty, rozkwitające w zakończeniach niektórych słów. Ciekawie brzmi też nieregularne dobieranie oddechów w ramach fraz, na przykład tuż przed końcem jednej z nich, w wyrazie „rozleje”. Refren obezwładnia gęstwiną klawiszowych warstw oraz przystępnością partii wokalnej. Ponadto niezwykle pobudza wyobraźnię inicjująca go poetycka fraza: „kiedy ją ostatni raz widziano, miała na sobie twój wzrok”. Barwna transakcentacja zdobi natomiast słowo „zegary”, gdyż jego pierwsza sylaba jest słyszalna najgłośniej. Zapada również w pamięć rytmiczność kilkakrotnie powtórzonego wyrazu „wygrywa”. Z utworu Rozkazy bije pewność siebie, a szczególne urzeczywistnienie powyższej ma miejsce w początkowych wersach: „to mi wystarczy, mieć o co walczyć”. Wokalistka ponownie (tym razem w refrenie) daje się tu ponieść szlachetnym ornamentom, które dodatkowo upiększają tajemnicze, ascetyczne dźwięki basu Marcina Ciempiela. Słowa „ze światem”, wieńczące przedrefren po drugiej zwrotce, ujmują celowym zniekształceniem, rozbrzmiewając niczym przez słuchawkę telefoniczną. Nie należy też zapominać o kulminacyjnej, efektownej solówce klawiszy przed ostatnim refrenem, w której roi się od dużych odległości pomiędzy dźwiękami. Sprawiają one, że wykreowana przez Rafała Ptaszyńskiego linia melodyczna lśni niepowtarzalnym blaskiem, imponując swym wyrafinowaniem.

Stosunkowo najrzadziej powracam do utworu Zamknij się, ale i w nim nie brakuje intrygujących detali wykonawczych. Na szczególną uwagę zasługuje współistnienie kilku warstw: wyrazistego pulsu sekcji rytmicznej, dźwięcznych płaszczyzn klawiszy oraz buntowniczego, krzykliwie ostrego wokalu. W refrenie zachwyca z kolei współpraca dwóch niemal równorzędnych melodii – wokalnej oraz klawiszowej. Epilog recenzowanej epki to piosenka, zatytułowana enigmatycznie Duch. Sprawcą mrocznego nastroju najpierw jest oszczędny w środkach riff gitary basowej, pełen motorycznie powtarzanych dźwięków. Po chwili słychać melodię wokalną, którą często kształtują przesiąknięte niepokojem rozłożone akordy w kierunku opadającym. Dodatkowo intryguje fakt, że Julia Stelmaszczuk używa w tekście męskiej narracji. Celny środek ekspresji stanowi charakterne i niezwykle dźwięczne zwielokrotnianie głoski „r” w niektórych słowach. Nieodłącznym atrybutem krzykliwego, zapadającego w pamięć refrenu jest gęsty pogłos, nałożony na wokal. Nie brakuje też łączników instrumentalnych z pierwszoplanową rolą dwudźwiękowych motywów klawiszy. W zakończeniu utworu klawiszowe warstwy ulegają zagęszczeniu, stereofonicznie rozprzestrzeniając się po kanałach.

Epka 404 zespołu Widmoid to przystępne, melodyjne piosenki, fascynujące wszechobecnym mrokiem i teatralnością. O ile mrok słyszalny jest zarówno w klawiszowych kaskadach brzmieniowych, jak i w niskim głosie wokalistki, o tyle teatralność to już wyłącznie domena utalentowanej Julii Stelmaszczuk. Objawia się ona w nietuzinkowej dykcji wykonawczyni, a także w zwielokrotnianiu poszczególnych spółgłosek oraz przyciemnianiu niektórych słów ostrą jak żyletka chrypką. Chociaż brzmienia formacji nie kształtują gitarowe przestery, grupa śmiało może być utożsamiana stylistycznie z muzyką rockową, a celowe przerysowanie wokalne, któremu z całej duszy sekunduję, przywodzi mi na myśl szlachetność spod znaku piosenki aktorskiej. Z kolei akompaniament instrumentalny osadza owe kompozycje w silnych ramach synth popu. Czy Widmoid na swych kolejnych albumach nadal tak sprawnie będzie żonglował w obrębie odległych od siebie nurtów, czy może skieruje się ku jednej dźwiękowej szufladce? Odpowiedź na to pytanie poznamy przy okazji pełnometrażowej płyty grupy, na którą absolutnie czekam z niecierpliwością.

TAGS
Agata Zakrzewska
Warszawa, PL

Muzyka jest moją największą pasją, gdyż żyję nią jako słuchaczka, ale też wokalistka, wykonując przede wszystkim piosenkę literacką i poezję śpiewaną z własnym akompaniamentem fortepianowym. Cenię piękne i mądre teksty, zwłaszcza Młynarskiego, Osieckiej czy Kofty.