Koncerty

Doznanie pamięci zaklętej w dźwiękach

26 września 2019
Z nieskrywaną radością czekałam na tegoroczny, inauguracyjny koncert w ramach 62. Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień. Właśnie podczas owego wydarzenia miał bowiem swoją premierę III Koncert fortepianowy Zygmunta Krauzego.

Twórczość tego kompozytora jest mi niezwykle bliska, ponieważ zachwyca mnie jego wrażliwość zarówno na warstwę brzmieniową, jak i na melodyjny liryzm płynący z tych dźwięków. Nie inaczej było w przypadku prawykonania III Koncertu fortepianowego, zanim jednak szczegółowo opiszę emocje, jakie towarzyszyły mi podczas słuchania tego dzieła, postaram się skonfrontować je z poprzednimi koncertami fortepianowymi Zygmunta Krauzego. W każdym z trzech utworów warta uwagi jest wirtuozowska partia fortepianu, którą zazwyczaj wykonuje sam kompozytor, w mistrzowski sposób równoważąc momenty ekspresyjne z lirycznymi. W I Koncercie fortepianowym fascynuje mnie kontrast pomiędzy łagodną, fortepianową barwą a ostrym brzmieniem akordeonu, wybijającego się spośród innych instrumentów w orkiestrze. Muszę jednak przyznać, że najsilniejsze emocje wciąż wzbudza we mnie II Koncert fortepianowy, składający się z czterech części. Ich tytuły symbolizują święte miejsca kultu, które kompozytor niegdyś zwiedził. Zainspirowały go one swym pięknem i na tyle trwale zakorzeniły się w jego pamięci, że zapragnął w tej kompozycji oddać im hołd. Były to: greckie Delfy, meksykański Teotihuacan, koreańskie Kyongju oraz Jerozolima. Jeśli chodzi o warstwę muzyczną tego utworu, porusza mnie do głębi jego melodyjność, pełna brzmieniowego kolorytu, ujawnionego najsilniej w wirtuozowskich glissandach (płynnych przejściach pomiędzy dźwiękami) obecnych w III części.

W stosunku do poprzednich utworów z tego gatunku, III Koncert fortepianowy jest podobny do kompozycji wcześniejszych, ale ma też swoje nowatorskie cechy. Jedną z nich stanowi użycie instrumentów perkusyjnych o nazwie veme, które najpierw burzliwie przedzierają się przez warstwy fortepianowo-orkiestrowe, by w kulminacyjnym momencie wysunąć się na pierwszy plan, rozkwitając w pełni w charakterystycznym motywie rytmicznym. W pierwszej chwili nawet myślałam, że owa rytmiczna powtarzalność ma odwoływać słuchaczy do muzycznej historii, tzn. do motywu losu z V Symfonii Beethovena, jednak to przypadek. Po prostu, grały cztery instrumenty i każdy muzyk wykonywał tylko jeden dźwięk.

Warto również wspomnieć o partii fortepianu, gdyż moim zdaniem była ona szczególna. Na tle wirtuozowskich, gęstych muzycznych pejzaży, kompozytor recytował tzw. słowa-klucze, dające słuchaczom pole do interpretacji. W mojej opinii symbolizują one pamięć, do której kompozytor odnosi się bezpośrednio w podtytule całego dzieła – Okruchy pamięci. W ramach artystycznej deklamacji Krauzego, najczęściej powtarzały się słowa „kiedyś”, „teraz” i „na pewno”. Dwa pierwsze wyrazy to dla mnie pamięć o przeszłości i teraźniejszości, zazębianie się historii z otaczającą nas rzeczywistością. Słowo „na pewno” wypowiadane przez Krauzego niezwykle ekspresyjnie i zdecydowanie, to dla mnie bezwarunkowa pewność, że wspomnienia nigdy nie zgasną w ludziach. W natłoku recytowanych przez twórcę słów, pojawiły się także pytania, m.in. „jak długo”? Być może Krauze zastanawia się wówczas nad tym, jak długo mogą przetrwać wspomnienia w naszej pamięci. Myślę jednak, że ile recenzji, tyle interpretacji i każdy ma prawo odbierać te wyrazy na swój sposób.

Nie należy także zapominać o burzliwej partii orkiestry. Moją uwagę zwróciły charakterystyczne melodie smyczków, przywodzące na myśl typowe dla Krauzego motywy, znane z jego chlubnej przeszłości, kiedy to oddawał on dźwiękami bezkontrastowość unistycznego malarstwa Władysława Strzemińskiego.III Koncercie fortepianowym trudno mówić o braku kontrastów, opisywane melodie jedynie stanowią tu znak rozpoznawczy twórcy. W orkiestrowej warstwie brzmieniowej urzekły mnie także instrumenty perkusyjne, które swą dźwięczną, perlistą barwą utrzymaną w wysokim rejestrze uwydatniły liryzm poszczególnych fragmentów.

III Koncercie fortepianowym Zygmunta Krauzego dostrzegłam dźwiękowy obraz pamięci, wzmocniony dzięki słowom wyrecytowanym przez twórcę. Kompozytor i pianista zarazem pokazał w tym utworze wirtuozerię, subtelność, charakterystyczne wyznaczniki swojego stylu, a także brzmieniowe nowatorstwo ukazane za sprawą instrumentów perkusyjnych veme. Każdy najnowszy utwór Krauzego wciąż mnie zaskakuje i wręcz poraża swoją emocjonalnością, artystycznym kunsztem i niebywałą szlachetnością. Dodatkowo, te dzieła brzmią bardzo przystępnie, gdyż kompozytor nie zapomina w nich o pierwszoplanowej roli warstwy melodycznej, która zawsze jest dla mnie wyznacznikiem muzycznego piękna.

TAGS
Agata Zakrzewska
Warszawa, PL

Muzyka jest moją największą pasją, gdyż żyję nią jako słuchaczka, ale też wokalistka, wykonując przede wszystkim piosenkę literacką i poezję śpiewaną z własnym akompaniamentem fortepianowym. Cenię piękne i mądre teksty, zwłaszcza Młynarskiego, Osieckiej czy Kofty.